Kto pomoże pacjentom z chorymi nerkami w Kielcach? Od kilku tygodni z powodu braku miejsc w tamtejszym szpitalu wojewódzkim pacjenci są dializowani po nocach. Szansa na uruchomienie nowej stacji dializ była, ale czyjaś głupota ją zaprzepaściła.

Szybki dojazd do szpitala, potem trzy, cztery godziny dializowania. Około godz. 6, prosto ze szpitala, wyjazd do pracy. Tak zazwyczaj wygląda dzień pacjentów dializowanych w szpitalu wojewódzkim w Kielcach. Mogło być inaczej.

Kilka miesięcy temu prywatna szwajcarska firma zadeklarowała, że wyłoży 3 mln złotych na remont i wyposażenie pomieszczeń szpitala. Z końcem października 16 nowych sztucznych nerek miało służyć mieszkańcom Kielc i okolic. Zapowiadano, że będzie także kilka takich urządzeń dla dzieci (w tej chwili najmłodsi są dowożeni do Miechowa lub Sandomierza).

Z nie całkiem jasnych powodów sejmik nie zgodził się na uruchomienie stacji przez prywatną firmę. Radni uważali, że jest to zadanie dla szpitala. Radni nie mówią jednak, skąd zadłużona placówka ma wziąć na to kilka milionów złotych.

Nieoficjalnie mówi się, że za decyzją samorządowców stoi dyrektor szpitala w Końskich. Zdaniem rozmówców reportera RMF szef tej placówki obawiał się konkurencji. Uważaliśmy, że tą działalność może z powodzeniem prowadzić szpital wojewódzki - uparcie twierdzi dyrektor Wojciech Przybylski, ignorując zupełnie fakt, że nie ma na to pieniędzy. Sam nie weźmie, innym nie da...?

foto Archiwum RMF

20:05