"Chcemy podwyżek" - mówią pracownicy Zakładów Energetyki Cieplnej w Katowicach, którzy demonstrują przed siedzibą zarządu firmy i grożą strajkiem. Za taką formą protestu w niedawnym referendum opowiedziała się zdecydowana większość załogi.

Akcję protestacyjną zorganizowały zakładowe struktury Solidarności i Związku Zawodowego Górników w Polsce. Te dwie organizacje od wielu miesięcy prowadzą z pracodawcą spór na tle płacowym.

Strona związkowa domaga się podwyżek wynagrodzeń dla wszystkich pracowników spółki w wysokości 500 zł brutto za tzw. dni czarne, czyli dni od poniedziałku do piątku. Postulat pracodawca zaproponował wzrost wynagrodzeń o jedynie 1,5 proc., czyli średnio o 57 zł brutto miesięcznie oraz podwyższenie wartości bonów żywieniowych na posiłki profilaktyczne z 22 zł na 23,10 zł. Ostatnie rozmowy z udziałem mediatora wyznaczonego przez resort pracy zorganizowane zostały 22 listopada, ale zakończyły się podpisaniem protokołu rozbieżności - czytamy w informacji Biura Prasowego Solidarności w ZEC. 

Cierpliwość załogi już się wyczerpuje, ludzie czekają na godne podwyżki wynagrodzeń - mówi Zbigniew Kniotek, przewodniczący Solidarności w ZEC. Na rękę zarabiamy niecałe 2 tys. na rękę, 1700-1800 - podkreśla z kolei jeden z pracowników w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek. inny dodaje: Odprawiono 100 ludzi, obowiązków jest trzykrotnie więcej.

Po zakończeniu protestu, ok. godz. 12:00 związkowcy będą rozmawiać z zarządem spółki oraz z Radą Nadzorczą. Otrzymaliśmy zaproszenie na spotkanie i je przyjęliśmy. Liczymy, że pracodawca w obecności członków Rady Nadzorczej ponownie przeanalizuje nasze postulaty. Cały czas jesteśmy przygotowani na wznowienie rozmów płacowych - dodaje Zbigniew Kniotek. 

W katowickich Zakładach Energetyki Cieplnej zatrudnionych jest ponad 300 osób. Dostarczają one energię do kopalń i niektórych osiedli w Katowicach, Mysłowicach, Sosnowcu i Rudzie Ślaskiej.

(m)