Prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie sobotniej katastrofy budowlanej w Sosnowcu. Pod gruzami zawalonej kamienicy zginęła kobieta. Jej męża uratowano, jest w szpitalu. Część ulicy Tylnej nadal jest zamknięta. Przejazd blokują policyjne taśmy i plastikowe bariery. Tam, gdzie jeszcze w sobotę stała kamienica, dziś jest już tylko pusta przestrzeń. Numer 12 przestał istnieć. Dwa przylegające do zawalonej kamienicy ścianami sąsiednie budynki, numery 10 i 14, ocalały. Do tego pierwszego już wrócili mieszkańcy.

Prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie sobotniej katastrofy budowlanej w Sosnowcu. Pod gruzami zawalonej kamienicy zginęła kobieta. Jej męża uratowano, jest w szpitalu. Część ulicy Tylnej nadal jest zamknięta. Przejazd blokują policyjne taśmy i plastikowe bariery. Tam, gdzie jeszcze w sobotę stała kamienica, dziś jest już tylko pusta przestrzeń. Numer 12 przestał istnieć. Dwa przylegające do zawalonej kamienicy ścianami sąsiednie budynki, numery 10 i 14, ocalały. Do tego pierwszego już wrócili mieszkańcy.
Do zawalenia się części kamienicy w Sosnowcu doszło 10 lutego. Pod gruzami zginęła 78-letnia kobieta / Andrzej Grygiel /PAP

Komisja uznała, że możemy mieszkać. Na ścianach widać pęknięcia, ale to nic groźnego. Dlatego mogliśmy już wrócić - mówi pan Marek.

Pod "14" jest nieco gorzej. Tam na razie wrócić nie można. A mieszka tam 6-osobowa rodzina pana Marcina. Na razie mieszkamy u brata. Dziś zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Mamy tylko to, co zmieści się w walizkach. I czekamy co będzie dalej - mówi pan Marcin.

Dziś miejsce katastrofy oglądał inspektor budowlany. Wiadomo, że pozostałości po zawalonej kamienicy trzeba rozebrać. Pod nr 14 będzie można wrócić, ale trzeba przebudować wejście. Na razie nie wiadomo, jak długo to potrwa.

Sprawą katastrofy zajęła się prokuratura. Wstępnie ustalono, że w kamienicy najprawdopodobniej eksplodowała butla z gazem. Uratowany spod gruzów mężczyzna leży w siemianowickiej "oparzeniówce". Jest w stabilnym stanie. Jutro ma przejść operację.

Nie chcę komentować wypowiedzi o tym, że ta eksplozja mogła nie być przypadkowa. To już zadanie dla prokuratury - mówi krótko córka kobiety, która zginęła pod gruzami. 

Do katastrofy doszło w sobotę po godz. 20; zawaliła się część dwukondygnacyjnej kamienicy przy ul. Tylnej. Wszystko wskazuje na to, że doszło do wybuchu gazu z używanej w mieszkaniu butli. Podinsp. Mariusz Łabędzki z sosnowieckiej policji powiedział w niedzielę, że kobieta, która zginęła miała 79 lat. Jej 72-letni mąż trafił do szpitala.

Strażacy i policjanci, którzy wieczorem przyjechali na miejsce, mieli informację, że w gruzowisku są prawdopodobnie dwie osoby. Z poszkodowanym mężczyzną od razu udało się nawiązać kontakt i ok. godz. 21 udało im się go wydobyć spod gruzu. Mężczyzna był przytomny, ale doznał rozległych oparzeń. Został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Na miejsce katastrofy przyjechało blisko 70 strażaków, wśród nich ratownicy z psami, którzy szukali pozostającej pod gruzami kobiety. Musieli ręcznie przerzucać rumowisko, cegła po cegle; stabilizowali też sąsiednie ściany, grożące zawaleniem. Do kobiety dotarli około północy, po kilku godzinach akcji. Już nie żyła.

Po katastrofie ewakuowano lokatorów z sąsiednich mieszkań. Większość z nich spędziła ostatnią noc u rodzin, pozostałym kilku opiekę zapewniły lokalne władze. 

(j.)