Dwa peugeoty ministra zdrowia kosztowały ponad 300 tys. zł każdy, a ujawnienie ich zakupu wywołało potężne zamieszanie. Minister najpierw zapewniał, że limuzyny są niezbędne, później mówił jednak, że ich nie potrzebuje. Dziś wiadomo, że urzędnicy odpowiedzialni za ich kupno zostaną ukarani, a same auta wrócą do salonu. Rząd postanowił ujednolicić system zakupu samochodów.

Premier Leszek Miller zlecił szefowi swojej kancelarii Markowi Wagnerowi przygotowanie jednolitego systemu zakupu samochodów dla urzędników. Ten rozpoczął swoje działania od wstrzymania wszystkich toczących się w administracji rządowej przetargów na zakup samochodów, z czego można wnosić, że na jednolitą, jasną i prostą procedurę zakupu aut nie trzeba będzie czekać długo.

W obliczu planów rządowych zaskoczenie mogą budzić słowa byłego szefa URM Jana Rokity: Po 1992 roku działał w Polsce scentralizowany system zakupów dla rządu, koordynowanych przez gospodarstwo pomocnicze, wcześniej URM-u, a potem Kancelarii Premiera.

Tyle że potem nastąpiła zmiana. Jak wchodziliśmy, to każdy kupował, co mu tam rozum i serce dyktowało - mówi szef URM-u rządzie Pawlaka, Michał Strąk. Potem były już tylko kolejne zmiany systemu: On jakoś w tej swawoli ministerialnej przestał istnieć i od lat już jest tak, że kupuje kto chce, co chce i za ile chce – bez żadnej kontroli - tłumaczy Rokita.

Zobacz również:

Gdyby zasady sprzed 10 lat zastosować dziś, to pewnie większa liczba ministerialnych samochodów kosztowałaby nie 150, a 50 tys. zł za sztukę. Bądźmy jednak dobrej myśli – minister Wagner niebawem z impetem wyważy drzwi otwarte 10 lat temu, a rząd odniesie kolejny "sukces" w walce z patologią biurokracji...

Foto: Archiwum RMF

06:25