Najpierw partyjne doły SLD pozytywnie zweryfikowały swoich kolegów, a teraz góra chce się pozbyć działaczy, którzy są na bakier z prawem. Zarząd partii zdecydował, że ci, na których ciążą zarzuty, powinni do połowy grudnia zawiesić swoje członkostwo.

Na celowniku znaleźli się były wiceminister MSWiA Zbigniew Sobotka, zamieszany w aferę starachowicką, oraz posłowie Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński, którzy przyznali się do głosowania "na cztery ręce”. Jednak postawieni pod ścianą działacze Sojuszu nie palą się do składania broni.

Jan Chaładaj – jak mówi - poczeka, aż prokuratura postawi mu zarzut. W duchu mam bardzo dużo wątpliwości dotyczących ilości kar, które można ponieść za jeden czyn. Czasem odnoszę wrażenie, że szuka się kozłów ofiarnych na niezbyt udany pomysł weryfikacji.

Jeszcze większe problemy może stwarzać Zbigniew Sobotka, który przecież od samego początku utrzymuje, że jest niewinny. A co więcej, w dalszym ciągu są tacy, którzy w niego wierzą. Oczywiście, wszystko się może okazać, każdy człowiek nawet o nieposzlakowanej opinii, wobec którego nie ma najmniejszej wątpliwości może się okazać, że się gdzieś skrzywił. To tak samo może dotyczyć Zbyszka. A ja po prostu nie wierzę w to - mówi Andrzej Celiński. Ale nawet wiara samego wiceprzewodniczącego może nie wystarczyć...

To jest niezwykle ważne, żeby partia miała pozytywny wizerunek społeczny - mówi Ryszard Kalisz. Najwyraźniej więc pikujący w dół w sondażach Sojusz postanowił pozbywać się działaczy...

09:00