Drugi exodus z Egiptu - taki gorzki żart krąży między izraelskimi turystami w pośpiechu opuszczającymi egipskie kurorty na półwyspie Synaj, gdzie wczoraj doszło do zamachów terrorystycznych. Trwa poszukiwanie sprawców ataku.

Specjaliści przeszukują ruiny pięciogwiazdkowego hotelu Hilton, który częściowo zawalił się na skutek eksplozji samochodu-pułapki i zamachu terrorysty-samobójcy. W wybuchu zginęły 33 osoby, ale nazwiska kolejnych 30 figurują na liście zaginionych.

Władze Izraela podtrzymują opinie, wygłaszane tuż po zamachach, że za atakami stało ugrupowanie powiązane z al-Qaedą. Pomoc w prowadzeniu śledztwa zaoferowali Amerykanie.

Wysłaliśmy na miejsce pracowników dyplomatycznych i specjalistów od bezpieczeństwa z ambasady w Kairze. W tej chwili przebywają oni w Tabie. Z kolei personel naszej izraelskiej placówki wysłano na granicę izraelsko-egipską - mówił rzecznik amerykańskiego departamentu stanu.

Zamachy na półwyspie Synaj (do dwóch mniejszych eksplozji doszło także w dwóch innych kurortach odległych kilkadziesiąt metrów od Taby) były najpoważniejszymi atakami w Egipcie od 7 lat, wtedy doszło do masakry prawie 60 zagranicznych turystów w Luksorze.