Już trzeci dzień w irackich miastach trwa rebelia szyitów. Buntują się, bo zamknięto ich gazetę, a niedzielę zatrzymano jednego z głównych doradców radykalnego duchownego Moktada al-Sadra. Dodatkowo sytuację zaogni z pewnością nakaz aresztowania samego duchownego.

Nakaz oparty jest na dowodach, świadczących że Moktad al-Sadr miał związek z brutalnym zamordowaniem innego duchownego, Madżida al-Choiego - mówił rzecznik sił koalicyjnych. Sadr przebywa w meczecie w Kufie koło Nadżafu. Duchowny żąda, żeby nowy rząd iracki powstał bez udziału "sił zewnętrznych". Al-Sadr domaga się też, żeby koalicja postawiła przed sądem swoich żołnierzy, którzy dopuścili się "zbrodni" przeciwko Irakijczykom.

Szyici uciskani przez rządzącą mniejszość sunnicką w czasach rządów Saddama, z radością powitali obalenie dyktatora. W kilka miesięcy po zakończeniu działań wojennych coraz głośniej domagają się opuszczenia Iraku przez obce wojska. Od wczoraj dochodzi tam do starć sił koalicji ze zwolennikami al-Sadra. Są ofiary po obu stronach. W dowodzonej przez Polskę strefie stabilizacyjnej wprowadzono stan podwyższonej gotowości.

Choć – jak powiedział dziennikarzom podpułkownik Robert Strzelecki – w strefie panuje względny spokój, to sytuacja jest napięta i wymaga ciągłego trzymania ręki na pulsie. Żołnierze chodzą w hełmie, w kamizelce, mają przy sobie broń z podpiętym magazynkiem - wyjaśnia ppłk Strzelecki.

Mimo ostatnich ataków, gen. Bieniek kategorycznie oświadczył, że nie zamierza prowadzić jakichkolwiek operacji ofensywnych w strefie. Takie akcje przeciwko sadrystom doprowadziłyby do masakry - oceniają polscy oficerowie. Wszystkie przepisy wojskowe, którymi się posługujemy, mówią o tym, że jeżeli ktoś do nas strzela, będziemy również odpowiadać ogniem - zaznaczył Strzelecki.