Po zaciekłych atakach na amerykańska bazę na przedmieściach Nadżafu żołnierze wkroczyli do miasta i zajęli tamtejsze posterunki. W starciach zginęło co najmniej 20 Irakijczyków. Nie wiadomo, czy są ofiary wśród Amerykanów.

Szyicka milicja zbuntowanego radykalnego duchownego Muktady al-Sadra od kilku dni walczy z Amerykanami pod Nadżafem i w samym mieście. Według sił USA w zeszłym tygodniu żołnierze amerykańscy zabili podczas nalotów i walkach na północy miasta 64 sadrowców.

Zwracam się do wszystkich narodów, nie tylko do Irakijczyków - zakończcie ten rozlew krwi. Mamy już dość. Są ludzie, którzy poza sceną pociągają sznurkami, prowokując te wydarzenia. Musimy przeciąć te sznurki. Dlaczego nie możemy żyć w pokoju? - mówił brat policjanta, który zginął wczoraj z rąk sadrystów.

Na razie amerykańskie dowództwo zapewnia, że nie zamierza użyć siły, by pojmać Muktadę al-Sadra. Dodajmy, że oddziały al-Sadra, nazywane Armią Mahdiego, nadal kontrolują Nadżaf, pobliską Kufę i Karbalę; są też obecni w części Bagdadu.