Amerykańskie jednostki dokonują szybkich, choć czasem dramatycznych postępów w głąb terytorium Iraku. Napotykają też opór – oświadczył dziś dowódca operacji w Iraku, amerykański generał Tommy Franks.

Główne oddziały lądowe kontynuują marsz, tak jak to było widać w ciągu ostatnich trzech czy czterech dni - powiedział Franks w czasie briefingu w siedzibie Centralnego Dowództwa na obrzeżach stolicy Kataru, Dohy.

Omawiając trwającą od pięciu dni kampanię przeciwko siłom irackim, generał poinformował, że oddziały koalicji specjalnie omijają wrogie formacje znajdujące na trasie ich pochodu na Bagdad. Szczególnie - jak przyznał Franks - Amerykanie omijają oddziały fedainów Saddama, składających się z żołnierzy-samobójców.

Przyznał, że wczorajsze spotkanie z fedainami nie było dla Amerykanów niespodzianką. Dodał, że oczyszczanie terenów z tych oddziałów zajmie kilka dni. (Przypomnijmy w walkach zaginęło około 20 amerykańskich żołnierzy.)

Amerykański generał uznał dwóch członków załogi śmigłowca "Apache", który został zestrzelony na południe od Bagdadu, za” zaginionych w akcji". Los załogi jest w obecnej chwili niepewny - poinformował Franks. Zdementował także irackie doniesienia, że maszyna została zestrzelona przez miejscowych chłopów. Nie podał z jakiego powodu śmigłowiec znalazł się na ziemi.

Franks zapowiedział także, że w dalszym ciągu będą trwały ataki na elitarne jednostki Gwardii Republikańskiej zgrupowane wokół Bagdadu.

Franks nie potwierdził też ani nie zaprzeczył podawanym wcześniej informacjom o odkryciu przez siły koalicji zakładów w Nadżafie, w których produkowano broń chemiczną. Amerykański generał odparł jedynie, że jest zbyt wcześnie, aby o tym mówić.

Foto: RMF z Sky News

17:20