​Kolejne fiasko procedury tak zwanej ustawy o bestiach. Tylko dzięki kruczkom prawnym groźny gwałciciel nie wyjdzie na wolność. Z zastosowaniem ustawy - przed upływem kary gwałciciela - znów nie zdążył sąd w Gdańsku. Decyzja o izolacji niebezpiecznego mężczyzny w specjalistycznym ośrodku w Gostyninie wciąż nie jest prawomocna.

Franciszek P. skończy obywać karę w więzieniu w Sztumie dokładnie 22 października. Tam przebywa za gwałt. Nie pierwszy raz w życiu - wcześniej za kraty trafiał również za gwałty, ale też za przestępstwa przeciwko mieniu.

59-latek przebywa w Sztumie na oddziale terapeutycznym. Jak przyznają funkcjonariusze Służby Więziennej, jego terapia od początku nie przynosiła żadnych efektów. Dlatego dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie skierował do Sądu Okręgowego w Gdańsku wniosek o uznanie Franciszka P. za osobę stwarzającą zagrożenie. Wniosek ten wysłał do sądu już na początku marca tego roku. To ponad 7 miesięcy przed upływem kary gwałciciela.  Pismo było kompletne, nie zawierało żadnych braków formalnych.

Do dziś jednak sąd nie zdążył wydać prawomocnej decyzji w tej sprawie. Sprawa jest już na etapie Sądu Apelacyjnego, ale trafiła tam dopiero 13 października. Wcześniej, dokładnie od 9 marca, zajmował się nią Sąd Okręgowy. Pierwsza rozprawa odbyła się w czerwcu, kolejne dwie we wrześniu.  W tym czasie opinię o Franciszku P. przygotowywali biegli, odbyła się też obserwacja, po której trzeba było tę opinię uzupełniać. Rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku tłumaczy, że wszystko w tej sprawie było zrobione tak szybko, jak było to możliwe. Są to postępowania pracochłonne, w których zasadniczym dowodem są opinie; psychiatryczna, psychologiczna i seksuologiczna, ale także przesłuchanie świadków. Tutaj konieczne było pozyskanie opinii uzupełniającej po przeprowadzeniu obserwacji. To wszystko wpływa na długość postępowania. Do tego doliczyć trzeba czas związany z odwoływaniem się uczestnika od poszczególnych orzeczeń w trakcie postępowania, składanie przez uczestnika wniosków o wyłączenie sędziego i skarżenie orzeczeń w tym przedmiocie - tłumaczy sędzia Tomasz Adamski.

Fakt, że Franciszek P. nie ułatwiał pracy sędziom. W ostatnim możliwym terminie złożył odwołanie od wydanej 22 września decyzji o skierowaniu go do specjalistycznego ośrodka w Gostyninie. Trudno jednak spodziewać się po wielokrotnym przestępcy, który ma szansę wyjść na wolność, że nie będzie korzystał ze wszystkich możliwości. Tego, czego nie przewidział sąd, brała pod uwagę jednak Służba Więzienna i policja.  

Jak nieoficjalnie ustalił nasz reporter, policja od pewnego czasu szykowała się już na wyjście na wolność groźnego przestępcy. W przygotowania do jego ewentualnej obserwacji zaangażowanych było kilkanaście osób. W sytuacji, gdy postanowienie o uznaniu osoby za zagrażającą bezpieczeństwu i umieszczeniu w specjalistycznym ośrodku,  w dniu końca kary nie będzie prawomocne, to osoba jest zwalniana. Opuszcza zakład karny i nie podlega już jurysdykcji Służby Więziennej - informował nas niespełna dwa tygodnie temu mjr Robert Witkowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku. I choć Sąd Apelacyjny ma zająć się sprawą dopiero 6 listopada, czyli 2 tygodnie po zakończeniu kary Franciszka P., to obaw o wyjście gwałciciela na wolność już nie ma.

Służba Więzienna wystąpiła bowiem do Sądu Apelacyjnego - jak informuje - "z wnioskiem o zabezpieczenie skazanego" w oparciu o kodeks postępowania cywilnego. Sąd uwzględnił ten wniosek. Wydał decyzję, z której wynika, że Franciszek P. 22 października ma zostać zatrzymany i doprowadzony do ośrodka w Gostyninie. Na razie jednak nie znamy uzasadnienia tego postanowienia. Nie zostało przygotowane. Sędzia jeszcze ma czas na sporządzenie uzasadnienia - mówi RMF FM sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Roman Kowalkowski, rzecznik sądu. Dodaje, że tego typu postanowienia nie są niczym nadzwyczajnym w sprawach cywilnych, a takimi właśnie są sprawy o skierowanie do Gostynina przestępców seksualnych. Nie ma innego sposobu zabezpieczenia toku tego postępowania. Czasami ustawodawca zezwala na to, aby postanowienie o zabezpieczeniu prowadziło niejako do zaspokojenia celu postępowania. Tak na przykład jest w sprawach alimentacyjnych. Podobna sytuacja. Zasądzamy - w trybie zabezpieczenia - określoną kwotę tytułem alimentów -  tłumaczy Kowalkowski.

Skoro to więc powszechna praktyka, dlaczego nie zastosowano jej w podobnej sprawie, gdy sąd nie zdążył rozpatrzyć wniosku dotyczącego Henryka Z. - mordercy, gwałciciela i pedofila? Wcześniej ta furtka nie była do końca jasna. Nie stosowaliśmy jej, bo nie mieliśmy pełnej opinii prawnej, co do możliwości jej zastosowania. Po konsultacjach z radcami prawnymi administracja sztumskiej jednostki penitencjarnej uznała, że próba jej zastosowania może przynieść spodziewany efekt. Czyli niedopuszczenie, aby Franciszek P. opuścił zakład karny, nie będąc równocześnie przetransportowanym do Gostynina - mówił mjr Robert Witkowski. Na pytanie, czy to radcy prawni i zakład karny powinni wyręczać sąd w "robieniu wszystkiego", by groźny przestępca nie wyszedł na wolność, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej nie odpowiedział.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku ma zająć się sprawą Franciszka P. 6 listopada. Jego decyzja będzie prawomocna. Franciszek P. nie będzie mógł się od niej odwołać. Podobnie jak teraz nie może złożyć zażalenia na decyzję o "zabezpieczeniu toku postępowania" w sprawie skierowania go do Gostynina.

(abs)