Pedagodzy z mieszanymi odczuciami czytają projekty nowych podstaw programowych przedstawione wczoraj przez Ministerstwo Edukacji. "Pewne dokumenty są bardzo dopracowane, ale niektóre są bardzo ogólnikowe" mówi RMF FM dr Aleksandra Szyller z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Pedagodzy z mieszanymi odczuciami czytają projekty nowych podstaw programowych przedstawione wczoraj przez Ministerstwo Edukacji. "Pewne dokumenty są bardzo dopracowane, ale niektóre są bardzo ogólnikowe" mówi RMF FM dr Aleksandra Szyller z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdj. ilustracyjne /Monika Kamińska /Archiwum RMF FM

Grzegorz Kwolek, RMF FM: Wszyscy nauczyciele przeglądają strony MEN i patrzą co jest w projektach podstaw programowych. Pani przejrzała tą wczesnoszkolną i przedszkolną. Jakie wrażenia?

Dr Aleksandra Szyller: 

Cytat

To, co mnie szokuje cały czas, to że to są ciągle tylko projekty. To nie jest coś, co jest gotowe.

To jest pewna wybiórczość w przedstawianiu pewnych treści, i mówię tu o edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej. To, że mamy ten projekt to nie znaczy, że nie ulegnie on wielokrotnej modyfikacji. Czyli de facto dostaliśmy coś, ale nie to, czego oczekiwaliśmy. Chcieliśmy w miarę pełnych i w miarę dopracowanych podstaw, a mamy elementy szczątkowe. Wydaje mi się, że w edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej nie jest tak źle, jak w pozostałych, wyższych etapach edukacji. To co można powiedzieć o edukacji przedszkolnej, to - w moim odczuciu - postawiliśmy na patrzenie holistyczne na dziecko, czyli połączenie rozwoju emocjonalnego, społecznego, fizycznego i poznawczego oczywiście. To co mnie szokuje, to pewna ambiwalencja w tych zapisach i taki dysonans swoisty. Mamy zapisy, że "dziecko prawidłowo korzysta z toalety, dziecko korzysta z chusteczek higienicznych w odpowiedni sposób", a z drugiej strony mamy zapis, że "dziecko musi mówić wyraziście i płynnie". To się kłóci.

Czyli bardzo szczegółowe zapisy dotyczące poszczególnych zachowań?

Tak, szczególnie dla sześciolatka. A z drugiej strony coś, co jest bardzo ogólne. Czyli z jednej strony ta podstawa jest dopracowana, a pewne elementy są tylko i wyłącznie zasygnalizowane. I są też sprzeczne oczekiwania wobec dziecka. Bo z jednej strony ma ono przeliczać w zakresie do 9. Nie wiem czemu tylko 9. Mówię tu o dziecku w wieku przedszkolnym. Z drugiej strony wykonuje czynności proste, takie jak pakowanie. Rozumiem, że chodzi tu o motorykę małą. Ale nie idziemy w dalszym kierunku.

Czyli ta podstawa przedszkolna jest krokiem w przód, jest dopracowana, czy nie bardzo? Jakie jest pani odczucie w stosunku do tego, co już było?

Cytat

Wydaje mi się, że w stosunku do tej podstawy, którą widzieliśmy w maju, jest to krok w przód, bo uwzględniamy wszystkie aspekty rozwoju dziecka i próbujemy dostosować placówkę do dziecka, a nie dziecko do placówki.

Z drugiej strony, ta podstawa w pewnych kwestiach jest bardzo uproszczona i spłycona. Autor - lub ktoś, kto uczestniczył w pisaniu tej podstawy - nie do końca wierzy w możliwości dzieci sześcioletnich, do których podstawa też jest skierowana. Idziemy więc w stronę infantylizmu, a powinniśmy iść w stronę podnoszenia poprzeczki wzwyż. Trochę się "ciągniemy za rozwojem", jak mówił Wygotski (Lew Wygotski, klasyk pedagogiki - przyp. red.), wcale go nie wyprzedzamy. Szkoła i przedszkole się za nim wlecze.

A przecież miało być tak i to pani minister wielokrotnie powtarzała, że już w przedszkolu dzieci sześcioletnie uczymy czytać. Wyciągamy te "zakazane" literki. Czyli stawiamy wyższe wymagania sześciolatkom już w przedszkolu?

W stosunku do tego, co widzieliśmy w maju, to dla mnie etap przygotowania do pisania i czytania poszedł w dół. Z jednej strony to dobrze, bo tam są zapisy, że dziecko ma się uczyć liter, które je interesują, a nie tych, które narzuca nauczyciel, ale z drugiej strony jest zapis taki, żeby nie uczyć liter w sposób formalny. Bardzo dobrze, bo to w edukacji przedszkolnej jest niemożliwe. Teraz wszystko zależy od tego, jak potraktuje takie zapisy nauczyciel. Jeden pójdzie w "indywidualizm", bo zobaczy że dziecko jest pojętne i nauczy się całego alfabetu. Drugi może ograniczyć się do pojedynczych liter. No i wtedy w edukacji wczesnoszkolnej mamy dzieci, które są przygotowane i takie, które są nieprzygotowane.

Przejdźmy do edukacji wczesnoszkolnej. Jak przygotowana jest ta podstawa programowa? Czy jest jakiś krok do przodu?

W edukacji wczesnoszkolnej ja widzę bardzo duże zmiany "na plus", choć dalej mamy pewne ogólniki. Bardzo sensowna jest kwestia nacisku na wiedzę osobistą i doświadczenie dzieci. Widzimy też odejście od werbalizmu, czyli tak zwanych gadających głów w edukacji wczesnoszkolnej. Jest też podejście do edukacji w kierunku poglądowości, czyli pokazywania rzeczy, eksperymentowania, obserwowania. Wyjścia poza placówki szkolne i tam przeprowadzania pewnych eksperymentów i obserwacji. To co mi bardzo osobiście odpowiada i prawdopodobnie związane jest z tym, że pani Dziamska (Dorota Dziamska, metodyk, współpracownica fundacji Rzecznik Praw Rodziców - przyp. red.) jest autorem edukacji przez ruch, to jest kwestia nacisku na elementy artystyczne, czyli plastyczne, muzyczne i ruchowe. Do tej pory w edukacji było to bardzo zaniedbywane. I nawet w badaniach partycypacyjnych wśród uczniów, czyli w takich, gdzie uczniowie zabierali głos na temat edukacji wczesnoszkolnej, pojawiały się głosy, że właśnie te trzy edukacje - plastyka, muzyka i WF - w ogóle nie są realizowane w klasach 1-3. 

Cytat

To jest zatrważające, że dziecko dochodzi do trzeciej klasy i w życiu nie śpiewało ani jednej piosenki.

Teraz ma się to zmienić?

To się zmienia. I moim zdaniem te trzy edukacje są bardzo poszerzone. Jest to być może kwestia tego, że coraz bardziej dostrzegamy, że są one połączone z przygotowaniem do czytania i pisania, czyli w momencie stymulacji motoryki małej stymulujemy też mowę. Co się przekłada na lepsze umiejętności w czytaniu i pisaniu.

Czyli ten zbiór "pobożnych życzeń", bo tym tak naprawdę są podstawy, wygląda nieźle. Jakie są szanse, że od lutego, bo wtedy mamy znać ostateczny kształt podstaw, uda się go przekuć do czerwca w dobre podręczniki?

W tym jest cały ambaras. Wydaje mi się, że ta podstawa w edukacji wczesnoszkolnej jest niezła. W edukacji przedszkolnej jest za bardzo infantylizująca. Może być ogromny problem z przygotowaniem podręczników na czas, bo nawet jeżeli teraz wydawcy wezmą się za przygotowanie pakietów, to w lutym może się okazać, że mamy skrajnie inny dokument, który odwraca wszystko do góry nogami i całą pracę trzeba zaczynać od nowa. Przygotowanie podręcznika w kilka miesięcy, czyli autorzy zaczynają w lutym, a kończą w czerwcu, nie jest możliwe. 

Cytat

To co jest fajne, to że podstawa kładzie nacisk, żeby z podręczników nie korzystać "od deski do deski". Tam są zapisy, że podręcznik nie jest wiodący, co jest bardzo znaczące.

Jest zagrożenie, że powtórzy się historia z "Naszym Elementarzem", który był niewypałem?

Bardzo się tego boję. Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo trudno być aż tak nieoptymistycznym. Może się okazać, że te podręczniki nie będą dopasowane do tego, co pokaże się w lutym. Niektóre zapisy, które są tu cenne, na przykład korzystanie z nowoczesnych technologii, cała edukacja medialna. Ona w Polsce leży, w moim odczuciu. Korzystamy z komputera jedynie na zajęciach informatycznych. Teraz, tak jak obiecywano, pojawiły się zapisy dotyczące programowania. Ale są też zapisy, że teraz edukacja medialna ma być wykorzystywana na każdych zajęciach zintegrowanych. Czyli te źródła nie ograniczają się tylko do podręcznika, ale także do innych materiałów. Ale jeżeli spojrzymy na to, że w polskiej szkole podręcznik jest bazowy, czyli 68% nauczycieli w ogóle nie wyobraża sobie pracy bez podręcznika, to mam odczucia, że nie pójdziemy w te dodatkowe źródła, tylko skupimy się na tym, co nie jest przygotowane we właściwy sposób, bo zabraknie nam czasu. I tutaj koło się zamyka.

I wracając jeszcze do odczuć. Czy dobrze domyślam się, że jeżeli chodzi o podstawy programowe to, Pani odczucia są mieszane?

Cytat

Bardzo mieszane. To jest taka praca bardzo patchworkowa. Pewne dokumenty są w miarę dopracowane, choć dalej są to szkielety, a pewne dokumenty są w ogóle niedopracowane. Całe aspekty są bardzo rozszerzone, idą "na plus", a pewne w ogóle nie zostały uwzględnione.

Czego zabrakło?

Boję się tego, że pewne zapisy, które są tutaj bardzo uogólnione, np. "doskonalenie umiejętności czytania, pisania itd.". Jeżeli one nie znajdą konkretnych egzemplifikacji w celach szczegółowych przez nauczycieli, to mogą być rozumiane na wiele, różnych sposobów. I teraz znajdzie się nauczyciel, który będzie wiedział, co to znaczy indywidualizacja pracy i jak przygotować ucznia do dalszych etapów, ale będzie też taki, który się ograniczy do tego, co jest w podstawie.

Czyli wszystko jak zwykle zależy od nauczyciela?

Cytat

Tak. Dlatego zacznijmy w nich wierzyć i dajmy im motywację do działania. Bo oni są bardzo niepewni co do jutra, podobnie jak dzieci i rodzice. Co mnie bardzo martwi.