O godz. 8 czasu polskiego w Moskwie zaczęła się kolejna, czwarta runda negocjacji w sprawie wznowienia tranzytu ciężarówek. Rozmowy odbywają się tym razem na poziomie dyrektorów departamentu, w piątek natomiast rozmawiać mają wiceministrowie transportu. Polska delegacja chce uzyskać od Rosjan gwarancję, że zmienią oni dyskryminujące przewoźników przepisy wewnętrzne.

Rosjanie nie ujawniają swoich zamiarów, nie więc gwarancji, że kolejna runda rozmów zakończy się porozumieniem.

Wojna transportowa wybuchła po tym, jak w grudniu ubiegłego roku Rosjanie wydali przepisy wykonawcze do umowy międzyrządowej z 1996 r., która określa zasady realizowania przewozów drogowych pomiędzy Polską a Rosją. Zmieniły one m.in. pojęcia przewozu na rzecz kraju trzeciego. Nowe przepisy strona rosyjska rozciągnęła również na towary produkowane w Polsce, np. przez filie firm zagranicznych traktując je, jako przewóz na rzecz kraju trzeciego. A liczba zezwoleń na tego typu przewóz jest bardzo ograniczona.

W pierwszym tygodniu lutego Polska i Rosja prowadziły negocjacje na temat zasad wykonywania przewozów drogowych do Federacji Rosyjskiej oraz ustalenia liczby zezwoleń wjazdu na 2016 r. Zakończyły się one bez porozumienia.

Oznacza to, że na razie polscy przewoźnicy mogą jeździć do Rosji tylko na podstawie specjalnych międzynarodowych zezwoleń - których Polska posiada 168.

Do wojny transportowej przyłączyła się także Ukraina, która po protestach aktywistów zablokowała rosyjski tranzyt. Do Europy Rosjanie mogą dostać się jedynie promami z Litwy, ale na miejsce trzeba czekać nawet do 10 dni, a koszt transportu wzrósł nawet o 100 proc.

W piątek w Moskwie mają rozmawiać wiceministrowie transportu, jeśli wypracują stanowisko zaakceptowane przez obydwie strony, być może dojdzie do podpisania protokołu porozumienia.

Według danych Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (SMPD) brak zezwoleń na transport do Rosji generuje straty dla ponad 2,5 tys. Stowarzyszenie szacuje, że brak porozumienia to strata 200 tys. przejazdów rocznie. Wartość każdego z nich to około 2 tys. euro.

(dp)