Szef departamentu współpracy międzynarodowej w Prokuraturze Generalnej Krzysztof Karsznicki zrezygnował ze stanowiska, jego zastępczyni Anna Wiśniewska została odwołana, wobec referenta sprawy Alesia Bialackiego wszczęto "dyscyplinarkę" - takie są decyzje prokuratora generalnego.

W czerwcu prokuratura zdecydowała o udzieleniu pomocy prawnej Białorusi, w wyniku czego aresztowany został tamtejszy opozycjonista Aleś Bialacki. Polska strona przekazała Białorusi dane o przepływach na koncie Bialackiego, gdzie zbierane były pieniądze na działalność opozycyjną.

Największy błąd w sprawie popełniła prokurator referent bezpośrednio rozpatrująca wniosek strony białoruskiej - skierowała go do realizacji mimo negatywnej opinii prokuratury w Warszawie, która wytykała błędy wniosku. Dodatkowo zignorowała zalecenie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta sprzed ponad pół roku, by białoruskie wnioski traktować szczególnie, gdyż mogą one być pułapką stosowana na opozycjonistów.

Jest mi zwyczajnie przykro jako człowiekowi; (...) to zlekceważenie moich dyspozycji i poleceń - mówił Seremet podkreślając, że nie dopatruje się w tej sprawie złej woli, a jedynie karygodnych niedopatrzeń.

Ta czynność została wykonana przez nieuwagę, nierzetelność i brak kompetencji niektórych prokuratorów. Nie dopatruję się w tym żadnej złej woli. Jedynie właśnie te mankamenty zdecydowały o podjęciu tej niefortunnej czynności - tłumaczył Andrzej Seremet.

Prokurator referent Anna Adamiak została przeniesiona do innego departamentu, ale po postępowaniu dyscyplinarnym może nawet zostać usunięta z zawodu. Stanowisko straciła wiceszefowa departamentu współpracy międzynarodowej - Anna Wiśniewska, która podpisała wniosek do realizacji. Odpowiedzialność za ten skandal w prokuraturze wziął na siebie też szef departamentu - prok. Krzysztof Karsznicki sam podał się do dymisji, choć gdy białoruski dokument przechodził przez prokuraturę, był za granicą.

W zeszłym tygodniu ujawniono, że w styczniu tego roku - już po stłumieniu przez reżim Alaksandra Łukaszenki protestów po wyborach prezydenckich - o białoruskich wnioskach z Seremetem rozmawiał szef MSZ Radosław Sikorski, który miał ostrzegać, że wnioski te mogą służyć do zwalczania opozycji demokratycznej. Według Prokuratury Generalnej, po tym spotkaniu Seremet rozmawiał z prokuratorami z departamentu współpracy międzynarodowej PG i uczulał ich na tę sprawę. Jak mówił w piątek, wtedy nie padły jeszcze informacje na temat "konkretnego mechanizmu, którym posłuży się strona białoruska, żeby zwalczać opozycję". Po ujawnieniu sprawy Bialackiego przedstawiciele polskich władz krytykowali decyzję prokuratury. Sikorski uznał ją za "karygodny błąd" i przepraszał Białorusinów.