Łodzianie, których bliscy zmarli w ostatnim roku, mogą spodziewać się listu od pogotowia ratunkowego. To sposób na sprawdzenie, czy wciąż istnieje handel informacjami o zgonach.

Świadkowie w procesie „łowców skór”, byli przedsiębiorcy pogrzebowi, stwierdzili przed sądem, że wciąż handluje się informacjami o śmierci. Teraz jednak zakłady pogrzebowe mają płacić za wiadomości bardzo dyskretnie.

Innego zdania są szefowie pogotowia. Twierdzą, że teraz w łódzkiej placówce pracuje już inny personel, któremu cały czas patrzy się na ręce. Poza tym do zgonów wzywani są także koronerzy – lekarze sądowi, którzy do karty wyjazdowej dołączają oświadczenie rodziny, że nie udzielali jej żadnych informacji na temat usług pogrzebowych. - Jeżeli ktoś jednak ma takie informacje, zapraszam do siebie - mówi szef łódzkiego pogotowia.

W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych sanitariuszy i dwóch byłych lekarzy pogotowia.