Marszałek Sejmu Ludwik Dorn jest w Afganistanie, ale trzyma rękę na pulsie. Zabronił m. in. wicemarszałkowi Bronisławowi Komorowskiemu zwoływania Prezydium Sejmu, które miało się odbyć o godzinie 16.

Podczas spotkania wicemarszałków z wicepremierem Przemysławem Gosiewskim rozmawiać miano o protestach pielęgniarek.

Bronisław Komorowski podczas wizyty Dorna w Korei i Afganistanie pełni marszałkowskie obowiązki. Korzystając z przywilejów tymczasowego urzędu dziś rano postanowił zwołać Prezydium Sejmu, aby przesłuchać Przemysława Gosiewskiego. Ogłoszono już, że spotkanie odbędzie się o 16. Zwoływano już dziennikarzy na konferencję, aż tu nagle dowodząc iście rewolucyjnej czujności, Dorn zadzwonił z odległego Kabulu i oświadczył, że Komorowski nie ma pełni marszałkowskich uprawnień, a zatem prezydium nie ma prawa zwoływać.

Wicemarszałek musiał zrezygnować ze swych politycznych planów, podobnie zresztą jak dwa dni temu inny wicemarszałek Wojciech Olejniczak, któremu na kwadrans przed spotkaniem z pielęgniarkami oświadczono, że to jednak nie on przyjmie ich delegację, a z robi to zastępca szefa kancelarii Sejmu.