Gdański sąd zdecydował o aresztowaniu dla czterech przedstawicieli władz spółek - Pożyczki Gotówkowej i Baltic Money - udzielających pożyczek pieniędzy na terenie całego kraju. Dwóch z nich podejrzanych jest o narażenie na straty ok. 68 tys. osób - na kwotę prawie 180 mln zł.

Wnioski o areszt zostały złożone z uwagi na surową karę grożącą podejrzanym - do 15 lat więzienia - oraz wynikającą z tego możliwość utrudniania przez nich śledztwa.

Sąd podzielił tutaj w pełni stanowisko prokuratury. Uznał, że zgromadzony materiał dowodowy uprawdopodobnił w stopniu wysokim fakt popełnienia przez wszystkich podejrzanych zarzucanych im czynów  - skomentowała  prokurator Ewa Tramowska - Guzek.

Obrońca prezesa i wiceprezesa spółki Pożyczka Gotówkowa uważa, że prokuratura popełnia błąd.

Spółka działała legalnie, nie zwracając tak zwanych opłat przygotowawczych osobom, którym odmówiono udzielenia pożyczki - twierdzi adwokat Paweł Zieliński.

Zarządzający spółka dokonali wszystkich możliwych działań, aby zabezpieczyć się przed takimi roszczeniami, jak również aby poinformować klientów o zasadach i sposobach udzielania pożyczek  - wyjaśnia mec. Zieliński.

Śledztwo ws. Pożyczki Gotówkowej

Zarzuty postawiono członkom kierownictwa spółki Pożyczka Gotówkowa (wcześniej Skarbiec) - prezesowi zarządu Tomaszowi R. i wiceprezesowi Rafałowi G. Według prokuratury, obaj mieli doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem ok. 68 tysięcy osób na kwotę nie mniejszą niż 179 mln i 200 tys. zł. Zarzuty wobec obu mężczyzn obejmują okres od sierpnia 2004 r. do listopada 2014 r.

Pożyczka Gotówkowa nadal prowadzi swoją działalność. Prokuratura nie ma żadnych możliwości prawnych, aby doprowadzić do zamknięcia spółki - wyjaśniła rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.

Specjalnością Pożyczki Gotówkowej, a poprzednio Skarbca, są pożyczki gotówkowe z bardzo niskim oprocentowaniem. Warunkiem otrzymania pieniędzy było wniesienie opłaty przygotowawczej. Pokrzywdzeni, którzy dokonywali wpłat w kwocie od kilkuset do kilkunastu tysięcy złotych (w zależności od wysokości wnioskowanej pożyczki), nie byli informowani o konieczności wniesienia dodatkowych zabezpieczeń i w znacznej większości przypadków pożyczek nie otrzymywali.

Tomasz R. i Rafał G. nie przyznali się do winy. Obaj złożyli wyjaśnienia. Wcześniej zarzuty prokuratura postawiła także ośmiu innym osobom - pracownikom poszczególnych biur firmy na terenie Polski.

Śledztwo ws. Baltic Money

Podobne zarzuty niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła też w poniedziałek, w ramach odrębnego śledztwa, osobom z kierownictwa spółki Baltic Money - prezesowi Arkadiuszowi B. oraz księgowemu Ludwikowi B.

Mężczyznom zarzucono ponadto, że wyłudzili poświadczenie nieprawdy we wpisie do Krajowego Rejestru Sądowego poprzez podanie fałszywych oświadczeń o wniesieniu w całości przez wspólników kapitału zakładowego w wysokości 300 tys. zł.

Obaj nie przyznali się do winy, a podejrzany Arkadiusz B. odmówił złożenia wyjaśnień.

Firma prowadziła działalność w zakresie udzielania kredytów konsumenckich, miała 10 oddziałów na terenie kraju. Mechanizm związany z rozpatrywaniem wniosków i zawieraniem umów kredytowych w Baltic Money był podobny do stosowanego w Pożyczce Gotówkowej. Jedyna różnica polegała na tym, że nie zawierano umów przedwstępnych.

Śledczy ustalili, że ubiegając się o pożyczkę w Baltic Money prawie 1300 osób wniosło wymagane opłaty na łączną sumę prawie 1,470 mln zł. Najniższa wpłata wynosiła 500 złotych, najwyższa zaś 9 tys. zł. Żadna z dotychczas przesłuchanych osób pożyczki nie otrzymała, a tylko kilkanaście odzyskało pieniądze z opłaty.

Wcześniej w tej sprawie zarzut doprowadzenia kilkudziesięciu osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono również pracownicy centrali spółki Baltic Money Marzenie F. Przyznała się ona do popełnienia przestępstwa.

(pj)