Będą zmiany w dopłatach do ekoenergii. "Wsparcie państwa dla producentów energii odnawialnej będzie wynosić maksymalnie 5 miliardów złotych rocznie, czyli dwa razy mniej niż w tej chwili" - przyznaje w rozmowie z dziennikarką RMF FM wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.

Certyfikaty mają zostać zastąpione przez licytacje. Rząd chce postawić na biogazownie, bo są stałym źródłem energii w przeciwieństwie do wiatru i słońca, które albo są, albo ich nie ma. W praktyce ma to wyglądać następująco: koniec z budowaniem np. farm wiatrowych i liczeniem na to, że państwo zapłaci za taką inwestycję niezależnie od kosztów.

Planowane zmiany przewidują, że najpierw Urząd Regulacji Energetyki razem z operatorem będą organizować licytacje. Kto w danym segmencie ekoenergii zaproponuje lepszą cenę, ten wejdzie do gry. Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą, że zakończy się on tak jak budowa autostrad. Ceny będą zaniżane, a potem nie będzie ani energii ani firm, które upadną.

Minister gospodarki Janusz Piechociński przekonuje jednak, że wydawanie 10 miliardów złotych rocznie na aktualny system dopłat do ekoenergii przerasta możliwości państwa.

Zakres wsparcia w poprzednich rozwiązaniach opartych na certyfikatach to było nie mniej niż 10 miliardów złotych rocznie. Podjęliśmy decyzję, że nas nie stać na takie wsparcie, bo znacząco wzrosła wycena energii elektrycznej u konsumenta i dla gospodarki. W związku z tym ten mechanizm powoduje, że wsparcie będzie nie większe niż pięć miliardów - tłumaczy wicepremier Piechociński.

Rząd chce promować głównie zakup instalacji do produkcji energii odnawialnej.

Według wicepremiera na sprzedaży nadwyżek energii mają też zarabiać osoby prywatne, które wyprodukują jej więcej, niż są w stanie zużyć. Teraz zajmują się tym przede wszystkim przedsiębiorstwa. 

Dla indywidualnych odbiorców energii, plany rządu to dobra informacja. Wbrew pozorom, im większe państwowe wsparcie dla odnawialnych źródeł energii, tym więcej my musimy "dopłacić" do ekoenergii.

Z takich rozwiązań cieszy się również przemysł oparty na węglu, bo jak się okazuje wciąż będzie on miał kluczowe znaczenie dla polskiej energetyki.

Mniejsze dopłaty spędzają za to sen z powiek tym, którzy zainwestowali już w ekologię. 

Wicepremier Piechociński obiecuje

Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii będzie gotowy w ciągu miesiąca - taką obietnicę z ust wicepremiera Janusza Piechocińskiego usłyszała dziennikarka RMF FM.
Na dokument czekamy już dwa lata. Projektu wciąż nie ma, bo jak tłumaczą urzędnicy, odnawialne źródła energii to skomplikowana sprawa.

Pierwotny projekt, przygotowany przez poprzedniego ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, miał obowiązywać od stycznia tego roku. Został jednak zablokowany przez premiera, bo za duże były jego koszty.

Szef rządu jeszcze w marcu obiecywał, że nowy dokument powstanie w ciągu tygodnia. Z kolei w kwietniu Donald Tusk oznajmił, że polecił resortowi gospodarki, aby zrobiło to ekspresowo.

Potem mijały kolejne miesiące, a termin przygotowania nowych przepisów przesuwał się. Ostatnio, wicepremier Piechociński twierdził, że projekt będzie gotowy pod koniec września. Mamy koniec września i kolejną deklarację, że nowym terminem jest koniec października.