Dobiega końca najdłuższy rejs w historii polskiego żeglarstwa. Kapitan Jerzy Radomski wyruszył na morze na jachcie "Czarny Diament"… 32 lata temu. Pokonał w tym czasie 240 tys. mil morskich, co odpowiada jedenastokrotnemu okrążeniu kuli ziemskiej. Teraz wraca. Do Świnoujścia przypłynie najprawdopodobniej w sobotę.

Jerzy Radomski wypłynął w rejs z Trzebieży w 1978 roku na 16-metrowym jachcie zbudowanym na terenie Kopalni Moszczenica w Jastrzębiu Zdroju. Pływał po wszystkich morzach i oceanach świata. Schodził na ląd i pracował, by zarobić na kolejny etap podróży. Zarabiał również wożąc jachtem turystów. Do Polski - gdzie ma żonę i troje dzieci - przybywał kilkukrotnie, na kilkutygodniowe pobyty. Dwukrotnie został laureatem nagrody "Rejs Roku" i zdobywcą "Srebrnego Sekstantu" za czterokrotne przepłynięcie Oceanu Atlantyckiego, trzykrotne Oceanu Indyjskiego i jednokrotne Pacyfiku.

Teraz żeglarze szykują kapitanowi huczne powitanie w Świnoujściu.

Prezes Polskiej Fundacji Morskiej Marek Słaby poinformował, że "Czarny Diament" przepływa właśnie Kanał Kiloński w drodze do kraju. Ma niesprzyjające warunki pogodowe. Mamy nadzieję, że warunki się poprawią i kapitan dotrze do Świnoujścia tak, jak planował - w sobotę po południu - dodał Słaby.

Podobnego typu rejs odbył inny słynny, polski żeglarz - "Ludojad", czyli Ludomir Mączka. Pływał jednak 15 lat krócej.