Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego w związku ze śledztwem ws. przywłaszczenia ponad 10 mln zł na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie rozpoczęli w środę po południu przeszukania biura i mieszkania prezesa tego sądu. Zatrzymano 5 osób, w tym dyrektora SA w Krakowie Andrzeja P., główną księgową tego sądu Martę K. i dyrektora Centrum Zakupów dla Sądownictwa Marcina B. Zatrzymano też osoby z firm, które miały wykonywać zlecenia na rzecz sądu - Katarzynę N. i Jarosława T.

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego w związku ze śledztwem ws. przywłaszczenia ponad 10 mln zł na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie rozpoczęli w środę po południu przeszukania biura i mieszkania prezesa tego sądu. Zatrzymano 5 osób, w tym dyrektora SA w Krakowie Andrzeja P., główną księgową tego sądu Martę K. i dyrektora Centrum Zakupów dla Sądownictwa Marcina B. Zatrzymano też osoby z firm, które miały wykonywać zlecenia na rzecz sądu - Katarzynę N. i Jarosława T.
Budynek Sądu Apelacyjnego w Krakowie /Jacek Bednarczyk /PAP

W środę po południu funkcjonariusze CBA przeszukania biura i mieszkania prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

"Czynności są efektem podejmowanych od rana działań procesowych związanych z zatrzymaniem podejrzanych w śledztwie, a także ujawnienia wskutek tych działań dokumentów. Na ich podstawie ustalono, że poważne wątpliwości budzą umowy o dzieło zawierane przez Prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie z podmiotami, które miały świadczyć dla sądu fikcyjne usługi" - poinformowała prokuratura.

Śledczy podejrzewają, iż od 2014 roku prezes SA w Krakowie zawarł ponad 20 takich umów o dzieło; miał w związku z nimi pokwitować przyjęcie co najmniej 56 tys. zł. Umowy miały dotyczyć przygotowania dla zewnętrznych firm analiz i opracowań, które zlecał Sąd Apelacyjny w Krakowie. Jednorazowa gratyfikacja dla prezesa sądu w związku z tą umową miała wynosić do 8 tys. zł, a faktury wystawiane przez zewnętrzne firmy sądowi za tę samą pracę wynosiły średnio po kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie, sędzia Krzysztof Sobierajski pytany wczesnym popołudniem przez dziennikarzy mówił, że informacje o nieprawidłowościach, jakie miały nastąpić w związku z zawieraniem przez dyrektora umów z podmiotami zewnętrznymi, pozyskał w drugiej połowie października z Ministerstwa Sprawiedliwości, kiedy to departament budżetu zawiadomił go o takim podejrzeniu. Resort wpadł na trop tych nieprawidłowości podczas rutynowej kontroli. 

W związku z tym w dniu 25 października wystąpiłem do pana ministra o odwołanie dyrektora Sądu Apelacyjnego z zajmowanej funkcji i w tym dniu minister odwołał dyrektora - powiedział prezes sądu.

Sędzia Sobierajski zaznaczył zarazem, że jako prezes nie ma bezpośredniego nadzoru nad dyrektorem sądu apelacyjnego w zakresie gospodarowania mieniem i gospodarki finansowej.

Jest on osobą, która ma pełną autonomię. Mogłem wiedzę tylko czerpać z protokołów kontroli. Przez szereg lat, od czasu pełnienia przeze mnie funkcji od 2012 roku były takie kontrole, w szczególności kontrole NIK-u, które zajmowały się działalnością dyrektora, i takich nieprawidłowości nie ujawniły. Tak że było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, wręcz szokiem. Większą wiedzę pozyskałem dopiero w trakcie prowadzonego przez CBA postępowania przygotowawczego i czynności procesowych - powiedział prezes Sobierajski.

Jak zapewnił, piony orzecznicze sądu działają bez zakłóceń, jedynie w pionie finansowo-gospodarczym występuje pewna dezorganizacja związana z czynnościami procesowymi. 

Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Rzeszowie.

"Brak jakichkolwiek dokumentów, które potwierdzałyby realizację zawartych umów"

W komunikacie PK wyjaśniła, że ze śledztwa wynika, iż w latach 2013-16 Sąd Apelacyjny w Krakowie zawierał z zewnętrznymi firmami umowy o świadczenie usług w postaci analiz i opracowań, płacąc za nie przeciętnie po kilkadziesiąt tys. zł, ale nie ma dowodów, że analizy i opracowania w ogóle powstały.

W Sądzie Apelacyjnym w Krakowie brak jakichkolwiek dokumentów, które potwierdzałyby realizację zawartych umów. Wartości usług bądź zakupów, będących przedmiotem zamówień składanych przez Sąd Apelacyjny w Krakowie, nie przekraczały kwoty 30 tysięcy euro. Pozwalało to na podejmowanie decyzji o składaniu zamówień przez dyrektora sądu, z pominięciem procedury przetargowej - wyjaśniło biuro prasowe PK.

Mechanizm ten umożliwiał wyprowadzenie środków pieniężnych będących w dyspozycji sądu poprzez firmy zewnętrzne pozostające w zmowie z dyrektorem sądu i główną księgową. W proceder ten było zamieszanych kilkanaście podmiotów. Właściciele firm są powiązani towarzysko i rodzinnie z dyrektorem sądu oraz dyrektorem centrum zakupów dla sądownictwa -
stwierdzono w komunikacie.

Prokuratura podała, że dowody zebrano podczas listopadowych przeszukań w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie i u rzekomych kontrahentów tego sądu. W wyniku tych czynności zabezpieczono nośniki elektroniczne oraz dokumentację finansową związaną z realizacją fikcyjnych zleceń. Przesłuchano również osoby pełniące funkcje kierownicze, pracowników, a także właścicieli niektórych firm - wyjaśniła PK.

Jakie zarzuty mogą usłyszeć zatrzymani?

Według prokuratury, dyrektor i główna księgowa będą odpowiadać za przekroczenie uprawnień i przywłaszczenie 10,4 mln złotych. Dyrektor Centrum Zakupów dla Sądownictwa miał przywłaszczyć 758,6 tys. zł. Takie przestępstwo zagrożone jest karą od roku do 10 lat więzienia.

Dyrektor sądu miał też przyjąć od jednego z przedsiębiorców korzyść majątkową - 30 tys. zł, a księgowa - 20 tys. złotych, w postaci komputera, telefonu, zegarka oraz opłacenia kosztów pięciu pobytów u kosmetyczki - podała prokuratura. Takie przestępstwa zagrożone są taką samą karą - od roku do 10 lat więzienia.

Katarzyna N. miała przywłaszczyć prawie 4,2 mln zł, a Jarosław T. - prawie 5,5 mln zł. Mężczyzna miał wręczyć korzyść majątkową dyrektorowi sądu.

(mal+j., az)