Ponad 15 tys. razy musieli interweniować strażacy w czasie weekendu po nawałnicach i trąbie powietrznej, które od piątku przechodziły nad Polską. Najwięcej pracy strażacy mieli na Kujawach, Pomorzu i w Wielkopolsce. 5 osób zginęło, a 48 zostało rannych.

Ponad 15 tys. razy musieli interweniować strażacy w czasie weekendu po nawałnicach i trąbie powietrznej, które od piątku przechodziły nad Polską. Najwięcej pracy strażacy mieli na Kujawach, Pomorzu i w Wielkopolsce. 5 osób zginęło, a 48 zostało rannych.
Zniszczenia po nawałnicy w miejscowości Lotyń /Dominik Kulaszewicz /PAP

Do tej pory przez burze prąd nie dociera do ponad 60 tys. odbiorców. Najwięcej gospodarstw bez energii elektrycznej jest na Pomorzu - 22 tys. Najgorzej jest w rejonie Kościerzyny i Kartuz, gdzie prądu nie ma nadal ok. 25 tys. odbiorców. Odbiorcy z niektórych rejonów, w tym położonych w powiecie kościerskim miejscowości Dziemiany, Trzebuń i Lipusz, na wznowienie energii mogą czekać nawet do środy. W tych okolicach brak prądu oznacza często także brak wody, ponieważ pompy w studniach zasilane są energią elektryczną. Woda dostarczana jest przez samorządy w beczkowozach.

W woj. kujawsko-pomorskim prądu nie ma 13,5 tys. gospodarstw a w Wielkopolsce - 7 tys. gospodarstw.

3 tys. odbiorców nie ma wciąż prądu w okolicy Gniezna w Wielkopolsce. W dalszym ciągu straży odbierają zgłoszenia o powalonych drzewach i uszkodzonych dachach budynków - mówi Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej.

W czasie weekendu burze uszkodziły prawie trzy tysiące budynków. Rannych zostało 9 strażaków.

Silny wiatr uszkodził lub zerwał dachy z 2,8 tys. domów, w tym 2,1 tys. mieszkalnych.

Od piątku, przez trzy dni, pracowało w sumie 53,6 tys. strażaków PSP i OSP, którzy wykorzystywali 9,7 tys. samochodów i pojazdów. W wielu miejscach pracują agregaty, które zasilają m.in. stacje uzdatniania wody i miejsca, gdzie wymagane jest zasilanie z uwagi na konieczność produkcji - powiedział Frątczak.

W nocy z piątku na sobotę - w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, jakie przeszły nad Pomorzem zginęło pięć osób, w tym dwie dziewczynki - uczestniczki obozu harcerskiego w Suszku. Ratownikom udało się dotrzeć na miejsce dopiero po kilku godzinach. Sprawę bada prokuratura. W całym kraju trwają kontrole innych miejsc, w których na obozach pod namiotami przebywają dzieci i młodzież.

(mpw)