Autorka: Kinga

W pewnym królestwie rządził król, który miał trzech synów. Najstarszy - Maciek, był najsilnieszy w królestwie. Średni - Karol, słynął z tego, że potrafił wspiąć się na każde drzewo, choćby bardzo wysokie. Najmłodszy - Olek, nie był silny, ani nie potrafił się wspinać, za to miał dobre serce i z pomocą przychodził każdemu, kto tego potrzebował. Król wiedział, że musi wybrać swojego następcę, jednego z synów, który zasiądzie po nim, na tronie. Spędził długie wieczory na rozmyślaniach, który z potomków byłby najlepszym władcą, ale wciąż nie potrafił wybrać. W końcu pewnego popołudnia przywołał do siebie synów i rzekł: "Kochane dzieci. Jeden z was, zastąpi mnie i zostanie królem. Ale ponieważ decyzja jest trudna, postanowiłem, że ten otrzyma tron, kto przyniesie mi miecz elfów, który jest chroniony przez magiczny żywopłot, rosnący na skraju lasu." Synowie od razu wyruszyli z zamku, bo każdy chciał zostać następcą tronu. Szli dwa dni i dwie noce, aż dotrali do skraju lasu, który był granicą królestwa. Kiedy doszli, zobaczyli żywopłot, tak wysoki, że zdawał się kończyć w niebie i tak długi, że zapewne okrążał całą ziemię. Maćka to nie przestraszyło. Podszedł do rośliny i zaczął rwać gałęzie, mając nadzieję, że w ten sposób, zrobi

w żywopłocie otwór, przez który przejdzie na drugą stronę i zdobędzie miecz. Jednak, na miejsce każdej wyrwanej gałęzi, odrastała nowa, dwa razy grubsza. Mimo swej wielkiej siły Maciek, odszedł zrezygnowany, bo zrozumiał, że nic nie zdziała. Karol pomyślał, że najrozsądniej będzie wspiąć się na żywopłot i przejść na drugą stronę górą. I zaczął się wspinać. Olek przypatrywał się mu aż, ten zniknął mu z oczu. Minęły trzy dni i trzy noce, kiedy zdyszany Karol pokazał się spowrotem młodszemu bratu. Ciężko dysząc powiedział:"Byłem już tak wysoko, że widziałem całe nasze królestwo i ludzi wyglądających, jak mrówki, a ten żywopłot wciąż nie miał końca ." I zmęczony Karol, zostawił Olka i sam wrócił do zamku. Najmłodszy z braci westchnął smutno i usiadł na trawie. "Nie jestem ani silny, jak mój brat Maciek, ani nie umiem się wspinać, jak mój brat Karol, jak mam poradzić sobie z tym żywopłotem, skoro nawet im się nie udało?" Kiedy tak siedział pogrążony

w smutnych rozmyślaniach, usłyszał nagle cichy głosik: "czemu się tak smucisz chłopczyku?". Rozejrzał się wokoło i zobaczył przed sobą małą, szarą i brzydką gąsieniczkę. Nie odepchnął jej jednak, tylko grzecznie odpowiedział: "król obiecał, że kto przyniesie mu miecz elfów, będzie władcą królestwa w przyszłości. Ale chroni go ten magiczny żywopłot, nie da się go pokonać wspinając się na niego, bo jest nieskończenie długi i nie da się wyrwać mu gałęzi aby zrobić otwór, bo te zaraz odrastają. Nie wiem, czy możliwe jest spełnienie woli króla." "Hm...Niestety, nie wiem, jak ci pomóc" odpowiedziała gąsnieniczka i zamilkła. Chłopiec zapytał:"To nic, ale ty też wydajesz się być smutna. Czy coś się stało?" Gąsieniczka rzekła: "Żywię się sałatą, ale ona rośnie na polach królestwa, a ludzie mnie z nich wyganiają, choć nie jem dużo. Wyganiają mnie, bo jestem brzydka." Olek wzruszył się losem gąsieniczki i obiecał, że gdy wróci do królestwa, weźmie ją ze sobą i da sałatę z pól wokół zamku. Gąsieniczka ucieszyła się ogromnie i postanowiła, że znajdzie sposób, aby pomóc chłopcu zdobyć miecz. Gdy Olek znużony rozmyślaniem, nad tym jak pokonać przeszkodę, zasnął pod wieczór na trawie, gąsieniczka odwiedziła starych znajomych. Rano, gdy Olek otworzył oczy, zobaczył wokół siebie stado kretów. Wszystkie ustawiły się w równej lini wzdłuż żywopłotu i zaczęły kopać, a kopały tak szybko, że korzenie żywopłotu nie nadążały

z odrastaniem i po kilku chwilach powstała dziura, przez którą mógłby przecisnąć się mały człowiek. Olek nie tracił czasu, rzucił się w otwór i przedostał na drugą stronę. Jego oczom ukazał się wielki lśniący miecz. Gdy tylko podniósł go z kamienia, na którym leżał, żywopłot znikł. Uradowany udał się w stronę zamku, zabierając ze sobą gąsieniczkę, ponieważ nie zapomniał o danej jej obietnicy. Nikt w królestwie nie mógł uwierzyć, że to właśnie ten najmłodszy i najsłabszy z braci podołał zadaniu wyznaczonemu przez króla. Wieczorem odbyło się wielkie przyjęcie na cześć przyszłego następcy tronu, ze specjalnym talerzem, po brzegi wypełnionym sałatą, dla małej, szarej, brzydkiej gąsieniczki.