"Przepraszam i do końca życia będę przepraszał" - pisze Artur Zawisza na portalu społecznościowym. Polityk w piątek rano potrącił rowerzystkę. Jechał samochodem, mimo że kilka lat temu stracił prawo jazdy. Wieczorem tego samego dnia były poseł został zatrzymany za kierownicą ponownie, a jego auto drugi raz tego dnia zostało odholowane na parking.

Artur Zawisza we wpisie na Facebooku opisuje, że w piątek wieczorem został zatrzymany, bo "upolował go", jak pisze, asystent posła do Parlamentu Europejskiego. Działo się to - jak twierdzi - kiedy robił ledwo trzyminutowy objazd ulicami, odprowadzając auto do garażu.

To wyjaśnienie wpadki nie zmienia faktu, że Artur Zawisza nie miał prawa prowadzić auta - zauważa nasz dziennikarz Tomasz Skory. Dlatego właśnie policjanci odholowywali je na parking w piątek dwukrotnie, po każdym zatrzymaniu.

A jak mogło dojść do tego, że sprawcy wypadku, bez prawa jazdy wydano na parkingu odholowane rano auto? Odholowanie auta to działanie administracyjne, a prowadzący parking nie jest policjantem, więc nie ma prawa sprawdzania uprawnień kierowców. Mało komu zresztą przyszłoby do głowy siadać za kierownicą po spowodowaniu wypadku bez uprawnień. Zwłaszcza takiego, o którym było tak głośno. Artur Zawisza świadomie zdecydował się łamać prawo kolejny raz.

Feralny piątek Artura Zawiszy

Artur Zawisza został zatrzymany do kontroli w piątek przed 22:00 na ul. Chełmskiej w Warszawie. Policjanci uniemożliwili mu kontynuowanie jazdy bez uprawnień - zabroniono mu prowadzenia auta, a należący do byłego posła mercedes został odholowany na policyjny parking. Nieszczęścia chodzą parami. Odstawiałem samochód do garażu (...) Wczoraj był niefortunny ciąg wydarzeń, którego żałuję - stwierdził polityk w sobotę. Podkreślił, że przestrzegał sądowego zakazu i "nadmiernie pospieszył się korzystając z auta". 

Chodzi o to, że tego samego dnia o godzinie 7:00 Zawisza spowodował wypadek drogowy prowadząc samochód bez prawa jazdy. Na skrzyżowaniu ulic Beethovena i Sobieskiego wymusił pierwszeństwo przejazdu na rowerzystce, poruszającej się ścieżką rowerową. 

Rowerzystka, pani Aneta, pracownica Biura Bezpieczeństwa Narodowego ma złamany bark i zgruchotane kolano, w najbliższych dniach czeka ją poważna, skomplikowana operacja, od której zależy, czy wróci do podstawowej sprawności. Ofiara wymuszenia pierwszeństwa, przewieziona 10 metrów na masce auta Artura Zawiszy, spędzi w szpitalu co najmniej kilka tygodni. Potem czekają kobietę miesiące rehabilitacji. 

Byłego posła nie ukarano mandatem. Wobec kierowcy wszczęto postępowanie związane z podejrzeniem naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Kara za to przestępstwo wynosi do 2 lat więzienia. Do tego dochodzi potrącenie rowerzystki. W sumie Zawisza może zostać skazany na kilka lat więzienia - decyzja, oczywiście, będzie należała do sądu.

Artur Zawisza stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu

Artur Zawisza nie ma uprawnień do prowadzenia pojazdów. W 2016 roku w Starej Hucie został zatrzymany przez patrol policji. Jechał wówczas pod wpływem alkoholu, za co potem stracił prawo jazdy. W styczniu 2019 roku uprawomocnił się wyrok sądu o zakazie prowadzenia przez niego pojazdów.

Pytany w piątek przez dziennikarza RMF FM Mariusza Piekarskiego o prawo jazdy, powiedział, że "nie zdążył go jeszcze odzyskać". Muszę zrobić kurs, nie zdążyłem tego jeszcze zrobić - mówił. Dodał także, że rano wsiadł do samochodu, mimo braku dokumentu, bo "była wyższa potrzeba". 

Artur Zawisza - kim jest


Zawisza w 2001 roku dostał się do Sejmu startując z listy Prawa i Sprawiedliwości. Ponownie podobnie uzyskał mandat w 2005 roku. W 2007 roku odszedł z Prawa i Sprawiedliwości i przeszedł do Prawicy Rzeczpospolitej - startował potem do Sejmu z list Ligi Polskiej Rodzin, jednak nie uzyskał reelekcji.

W 2012 roku współtworzył Ruch Narodowy, z którego odszedł po kilku latach. W 2018 roku współtworzył z Markiem Jakubiakiem Federację dla Rzeczpospolitej. 

Opracowanie: