Małżeństwo jest powołaniem wpisanym w naturę człowieka – mówił na Jasnej Górze metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. Skrytykował związki partnerskie, jako m.in. przejaw lekceważenia koniecznego otwarcia się na Boże błogosławieństwo.

Abp Jędraszewski wygłosił homilię podczas mszy będącej głównym punktem 34. Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę. Nawiązując do ewangelii św. Marka nt. drugiej zapowiedzi męki Jezusa i jego wezwania apostołów do pokory metropolita zaznaczył, że człowiek, który nie jest przy Chrystusie i nie chce wgłębiać się w prawdę jego słów, zaczyna myśleć wyłącznie o sobie.

Apostołowie zaczynają sprzeczać się, kto z nich jest najważniejszy. Nieważne jest dzieło zbawienia, mało istotna nadzieja, którą przynosi to, co Chrystus ma dokonać. Najważniejsze to spełnienie własnych ambicji, co rodzi nieporozumienia, kłótnie i spory. I odpowiedź Pana Jezusa - Pan Jezus mówi o konieczności pokory i wzajemnej służby - mówił o tym ewangelicznym przesłaniu hierarcha.

Odniósł się też do ostatniego jej fragmentu, w którym Jezus obejmuje dziecko i mówi do apostołów: "Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, mnie przyjmuje".

Co dzieje się w życiu małżeńskim, kiedy małżonkowie zaczynają zapominać, brać w nawias, bądź niestety wręcz lekceważyć dzieło zbawcze Jezusa? - zapytał abp Jędraszewski.

Skoncentrowanie na sobie, na własnych pożądaniach i pragnieniach prowadzi w sposób nieubłagany do takich konsekwencji: rwą się więzy międzyludzkie, nawet najbardziej święte, sakramentalne, małżeńskie i rodzinne; ulegają przerwaniu także więzy człowieka z Bogiem - diagnozował arcybiskup.

Wskazał tu na konsekwencje "niektórych ideologii, które, ponieważ są zwrócone przeciwko Bogu, kierują się także przeciwko człowiekowi i jego najbardziej podstawowym związkom z innymi".

Jakże tu nie przypomnieć owej ideologii stworzonej w XIX w. przez jednego z twórców filozofii marksistowskiej, który uważał związek małżeński za swoisty przejaw walki kobiety z mężczyzną - jako swoisty objaw walki klas, które trzeba przerwać poprzez odejście od tradycyjnej formy małżeństwa i rodziny do życia w mniej lub bardziej bezimiennych komunach - mówił metropolita.

To z tej ideologii (...) zrodziła się kolejna, która dzisiaj jest lansowana przez wielkich tego świata w postaci ideologii gender - kiedy to człowiek siłą własnego umysłu sądzi, że może zlekceważyć najbardziej podstawowe struktury biologiczne i sam decydować o tym, czy jest mężczyzną czy kobietą, przekreślając w ten sposób Boży zamysł wobec samego siebie - ocenił.

Wskazał przy tym na dotykającą także polskie społeczność i naród "plagę rozwodów, ale także związków partnerskich - bardzo często ze strony ludzi, którzy są ochrzczeni i którzy z punktu widzenia prawa kanonicznego nie mają żadnych przeszkód, by związek małżeński zawrzeć". Ale nie chcą się zobowiązywać, bo to kosztuje: zobowiązywać się do miłości i wierności aż do końca życia - i uczciwości małżeńskiej - uznał.

I lekceważą sobie tak konieczne otwarcie się na boże błogosławieństwo. A przecież powołaniem jak najbardziej wpisanym w naturę człowieka, kobiety i mężczyzny, jest to, co pierwsi rodzice usłyszeli w chwili powołania ich do życia, co zostało zapisane w Księdze rodzaju. I co powtórzył św. Paweł we fragmencie Listu do Efezjan: człowiek ma opuścić ojca i matkę i połączyć się z żoną swoją i będą dwoje jednym ciałem - podkreślił metropolita krakowski.

(j.)