Kierowca skutera mógł jechać za szybko - takie są wstępne ustalenia policji po wypadku w Zabrzu, w którym zginął 5-letni chłopiec, jadący skuterem z ojcem. Wczoraj po południu zderzyli się z autem osobowym, które wyjeżdżało z bocznej drogi. Jak dowiedział się reporter RMF FM Marcin Buczek, świadkowie zeznali, że tuż przed zderzeniem kierowca skutera miał wyprzedzać inne pojazdy.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że 29-letni kierujący motocyklem, jadąc ul. Mikulczycką w kierunku ul. 11 Listopada, uderzył w tył volkswagena caddy, który wyjeżdżał z ul. Przystankowej w kierunku wjazdu na drogę krajową 88 z zamiarem skrętu w lewo w ulicę Mikulczycką - relacjonuje st. sierż. Agnieszka Żyłka z zabrzańskiej komendy.
Po wypadku chłopca reanimowano, ale nie udało się go uratować.
Ojciec dziecka trafił do szpitala z ogólnymi potłuczeniami, wstrząśnieniem mózgu i urazem nogi.
Po wypadku na miejsce wezwano m.in. biegłego z zakresu ruchu drogowego. Opinia specjalistów będzie miała istotne znaczenie dla ustalenia dokładnego przebiegu wypadku i wskazania winnego. Choć to volkswagen wyjeżdżał z drogi podporządkowanej, istotne jest ustalenie prędkości, z jaką jechał motocykl, i tego, czy kierowca auta mógł go zauważyć i zareagować.
Obaj kierowcy byli trzeźwi. Zarówno ojciec, jak i syn mieli na głowach kaski.
Zgodnie z przepisami ruchu drogowego, dzieci do lat 7 można wieźć motocyklem, ale z zachowaniem szczególnej ostrożności i z prędkością nie większą niż 40 km/h.
(e)
