3,5 letnie dziecko oraz dwa psy były zamknięte w rozgrzanym samochodzie w Rybniku na Śląsku. Na szczęście wycieńczonemu chłopcu pomogli strażnicy miejscy. 47-letnia matka twierdziła, że panuje nad sytuacją i nie było jej tylko przez chwilę. Sprawa trafi do sądu rodzinnego.

Strażników miejskich powiadomiła pracownica parkingu, która zauważyła, że w aucie jest mały chłopiec. Miał on na sobie sweter i kurtkę. Samochód był zamknięty na klucz, lekko uchylona była tylko tylna szyba.

Po przybyciu na miejsce strażniczka miejska włożyła rękę w szczelinę uchylonego okna i siłą opuściła szybę na tyle, by zapewnić dziecku świeże powietrze. Chłopiec był wycieńczony. Strażnicy dali mu coś do picia, pomogli zdjąć część ubrań i wyswobodzić się z pasów bezpieczeństwa.

W samochodzie były też dwa psy rasy york przywiązane do dźwigni skrzyni biegów.

Na miejsce wezwano policję, później pojawiła się matka dziecka. Kobieta twierdziła, że nie było jej zaledwie przez kilka minut. Z relacji świadków wynika jednak, że trwało to przynajmniej dwie godziny. Sprawą zajmie się sąd rodzinny.

(abs)