20 lat temu funkcjonariusze SB zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę, duszpasterza podziemnej „Solidarności”. Zabójcy, skazani w tzw. procesie toruńskim, są już na wolności. Zmienili adresy, wygląd, nazwiska...

Zabójcy ks. Jerzego - Piotrowski, Chmielewski, Pękała, skazani w tzw. procesie toruńskim, wyszli na wolność na początku lat 90. Odbyli tylko części z orzeczonych wobec nich kar więzienia.

Co robią dzisiaj, gdzie mieszkają, gdzie pracują, jak się nazywają - małe dziennikarskie dochodzenie przeprowadził reporter RMF. Konrad Piasecki dotarł do obrońców funkcjonariuszy, a także jednego z zabójców. Posłuchaj jego relacji:

I choć znamy zabójców ks. Jerzego, to nad zbrodnią wciąż wisi pytanie, kto był jej inspiratorem. Posłuchaj:

19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko wygłosił w Bydgoszczy swoje ostatnie kazanie. Tuż po nim ksiądz i jego kierowca wsiadają do samochodu i ruszają w kierunku Warszawy. Kilkanaście kilometrów przed Toruniem mija ich i zatrzymuje pędzące na sygnale auto. Trójka oficerów SB zmusza duchownego, by wysiadł z samochodu.

Ksiądz zostaje ogłuszony, zakneblowany i wrzucony do bagażnika. Zakutemu w kajdanki mężczyźnie udaje się uciec. To on o porwaniu powiadomił władze kościelne i lokalną milicję.

Nie zrażeni tą ucieczką funkcjonariusze SB jadą dalej. Kiedy zobaczyli, że ksiądz Jerzy odzyskał przytomność, że próbuje wydostać się z bagażnika, biją go i grożą bronią; na szyję zakładają mu pętlę, do nóg przywiązują worek z kamieniami.

Dowódca grupy Grzegorz Piotrowski decyduje – wrzucamy księdza do wody.

Dotarliśmy do zapory we Włocławku. Skąd wszyscy wyrzuciliśmy zwłoki ks. Popiełuszki do wody. Wyjęliśmy z bagażnika i przerzuciliśmy przez barierkę.

24 godziny później władza ogłasza informację o porwaniu. Po kilku dniach przyznaje, że dokonali go funkcjonariusze SB. Ci przyznają się do morderstwa i wskazują miejsce wrzucenia zwłok.