Trzynaście osób utonęło w sezonie wakacyjnym - poinformowało Zachodniopomorskie WOPR. Byli to sami mężczyźni. Wszyscy weszli do wody na plażach niestrzeżonych.

To nie był łatwy sezon. Interwencji mieliśmy trochę mniej (niż w poprzednim sezonie - PAP), ale z kolei więcej było zdarzeń, w których ratownicy udzielali pomocy bezpośrednio na wodzie - powiedział w czwartek dziennikarzom prezes WOPR Województwa Zachodniopomorskiego Apoloniusz Kurylczyk.

Dodał, że ratownicy udzielali pomocy m.in. dzieciom - w Darłowie wydobyli z morza dziewięciolatka, a później jego 13-letniego brata.

Spośród trzynastu mężczyzn, którzy utonęli w tym sezonie wakacyjnym (od 15 czerwca) jeden to obcokrajowiec; tożsamości innego nie udało się ustalić. Siedmiu z nich utonęło w morzu, jeden na Zalewie Szczecińskim i pięciu w jeziorach. Mieli od 24 do 72 lat.

Cieszą jednak "zera", a więc zero dzieci, które utonęły i zero kobiet, które straciły życie w wodzie. Trzeba popracować nad mężczyznami, trzeba do nich dotrzeć z informacją, którą będą chcieli przyjąć - powiedział Kurylczyk.

Jak dodał, najczęściej toną mężczyźni nieco powyżej 30. roku życia oraz ci powyżej 50. roku życia. Wchodzą do wody w miejscach nieprzystosowanych do tego, gdzie nie ma ratowników, w nocy.

Albo też wchodzą do morza gdy warunki są niesprzyjające, bo są fajne fale, bo chcemy poskakać, "zawsze sobie radziłem, nic mi się nie wydarzyło do tej pory". (...) To dla nas zaskakujące - jaki sens jest wchodzić do wody, w której występują prądy wsteczne, która jest zafalowana i gdy morze nas po prostu wciąga? - pytał prezes Zachodniopomorskiego WOPR.

Stwierdził, że takie zachowania wynikają najprawdopodobniej z braku świadomości i niewystarczającej oceny ryzyka. Zaznaczył, że wszystkie tegoroczne ofiary utonęły na plażach niestrzeżonych. W tych przypadkach, w których nie udało się uratować (topiących się), ratownicy byli po prostu bezsilni - podkreślił.

Kurylczyk wskazał jednak, że kilka razy udało się uratować topiące się osoby dzięki zaangażowaniu świadków i ratowników, którzy przejęli je i podjęli reanimację. Dodał, że nadal bardzo dużym problemem jest alkohol.

Jeden z przypadków, zupełnie niewytłumaczalny, to mężczyzna na materacu, 150 m od brzegu, który w ogóle nie umiał pływać. Z materaca uchodziło powietrze i ratownicy dopłynęli do niego w ostatniej chwili, kiedy tylko czubek głowy wystawał nad powierzchnię - relacjonował prezes WOPR.

Jak przekazali ratownicy, w tym sezonie utonęły o trzy osoby mniej niż w poprzednim.