Szesnastoletni chłopiec utonął w niedzielę w wypadku żaglówki na jeziorze Śniardwy.

Chłopiec przebywał na obozie w Rucianem-Nidzie, zorganizowanym przez jedno z liceów z podwarszawskiego Piaseczna. Opiekunowie zabrali swoich podopiecznych na rejs 6 żaglówkami. Na pokładzie każdej łodzi znajdowały się osoby z uprawnieniami sternika.

Mimo niesprzyjającej pogody z przystani w Wierzbie wypłynęło sześć łodzi typu Mak. Jedną z nich przewróciła bardzo wysoka fala. Sześć osób, które były na pokładzie wpadło do wody. Pięciu z nich udało się wdrapać z powrotem na żaglówkę. Chłopak, który utonął, nie umiał pływa. Według informacji RMF FM uczestnicy rejsu nie założyli kamizelek ratunkowych.

Pracownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego twierdzą, że tragedii można było uniknąć, gdyby uczestnicy rejsu mieli na sobie kamizelki ratunkowe. Ich zdaniem ze względu na silny wiatr, brak kwalifikacji załogi oraz typ łodzi żaglówka nie powinna w ogóle wypływać.

Policjanci przesłuchują świadków. "Materiały skierujemy do prokuratury. Jaka będzie decyzja - trudno mi powiedzieć" - mówi Andrzej Borkowski, zastępca komendanta powiatowego w Piszu.

09:25