Nie będzie prokuratorskiego śledztwa w związku z ujawnieniem kolejnych nagrań Edmunda Klicha. Dwa tygodnie po katastrofie smoleńskiej były akredytowany przy MAK pokątnie rejestrował swoje rozmowy między innymi z ówczesnym ministrem obrony.

Prokuratura nie zamierza wszczynać postępowania, bo jak tłumaczą śledczy, w mocy jest decyzja sprzed miesiąca, gdy pojawiły się pierwsze zapisy rozmów. Zgodnie z nią prokuratorzy stwierdzili, że nie doszło do złamania prawa przez Edmunda Klicha. Wtedy odmówili wszczęcia postępowania. Podobnie jest dziś.

Prokuratura tłumaczy, że przed miesiącem badała jedynie sprawę ujawnienia przez funkcjonariusza publicznego informacji z rozmów z ministrem obrony. Nie zajmowała się treścią nagrań. Wcześniej wojskowi śledczy prowadzący śledztwo smoleńskie, do których początkowo trafiły taśmy, orzekli, że treść rozmów nie ma wartości dowodowej w ich postępowaniu.

Stenogramy rozmów Edmunda Klicha z ówczesnym szefem MON Bogdanem Klichem oraz generałem Mieczysławem Cieniuchem, szefem sztabu generalnego opublikowała w połowie grudnia "Gazeta Polska Codziennie". Wynikało z nich, że były polski akredytowany przy MAK-u wprowadził w konsternację ministra Klicha meldunkiem o rosyjskiej odpowiedzialności za katastrofę w Smoleńsku.

Dziś z kolei tygodnik "Newsweek" opublikował zapis kolejnych rozmów Edmunda Klicha. Znlazł się tam m.in. fragment gdzie w rozmowie z niezidentyfikowaną osobą były akredytowany pyta, czy Będziecie nas podsłuchiwać?

Jego rozmówca odpowiada: - Tak jest.(..) Niebezpieczna sytuacja i trzeba podsłuchiwać. Klich z kolei na to odpowiada Trzeba, trzeba. Ja wiem, że nad wszystkim trzeba mieć kontrolę. Nie może się wymknąć. Rację musimy mieć my.