Mieszkańcy południa Francji zaczynają oddychać z ulgą. Kończą się tam bowiem gwałtowne burze i ulewy, które spowodowały katastrofalne w skutkach powodzie. Ewakuowani mieszkańcy powoli wracają do domów, wielu ludzi straciło jednak cały dobytek.

Do tej pory powódź w południowo-wschodniej Francji zabiła 5 osób, a 15 tys. wypędziła z domów. Woda ustąpiła już nieco w Marsylii, ulewa osłabła też w Nimes i Montpellier. W innych dotkniętych klęską miejscowościach sytuacja pozostaje krytyczna.

Tysiące ludzi spędziło noc w schroniskach. Wciąż zamknięte są szkoły. W rejonie Nimes 250 tys. osób zostało odciętych od wody pitnej. Setki dróg było nadal nieprzejezdnych, udało się natomiast częściowo przywrócić ruch pociągów.

Między Lyonem i Marsylią, zamienionym przez wezbrany Rodan i jego dopływy w obszar klęski żywiołowej, komunikacja drogowa, kolejowa i lotnicza pozostawała w znacznej części sparaliżowana.

Szczególne obawy budzi obecnie szalejąca ulewa i silne wiatry w regionie winnic nad rzeką Herrault, której poziom rano w dalszym ciągu się podnosił. Według rządu francuskiego, powódź ma bezpośredni związek z postępującym globalnym ociepleniem klimatu.

12:55