Erupcja wulkanu Kelud na wschodzie indonezyjskiej wyspy Jawy. Zginęły dwie osoby, a około 100 tysięcy musiało opuścić swoje domy. Wybuch, który wywołał zakłócenia w ruchu lotniczym, słychać było w odległości 200 kilometrów.

Erupcja wulkanu rozpoczęła się wczoraj wieczorem. Wulkan wyrzucał popiół i skały na wysokość 18 kilometrów. Obecnie w niektórych miejscach pokrywa pyłu ma 5 centymetrów. Szara warstwa pokryła m.in. Surabayę, drugie co do wielkości miasto w Indonezji, które liczy ok. 3 milionów mieszkańców i jest położone ok. 130 kilometrów od wulkanu.

Wybuch zabił dwie osoby. 60-letni mężczyzna i 65-letnia kobieta zginęli we wsi Pandansari w pobliżu miejsca erupcji, gdy dachy ich domów zawaliły się pod ciężarem kamieni i pyłu.

Godzinę przed wybuchem władze nakazały ewakuację ok. 200 tysięcy osób z 36 miejscowości w promieniu 10 kilometrów wokół wulkanu. Jednak tylko połowa opuściła swoje domy.

Sunar, 60-latka mieszkająca we wsi obok wulkanu, opowiadała, że widziała jak pod ciężarem kamieni wielkości pięści  zawalił się jej dom. Wszystko się trzęsło, przypominało to statek na wzburzonym morzu - relacjonowała.

Z powodu słabej widoczności zamknięto lotniska w kilku miastach, m.in. Surabayi, Solo i Jogyakarcie. Telewizja Metro TV pokazała zdjęcia stojących na pasie startowym samolotów, które są pokryte pyłem wulkanicznym.
Wszystkie połączenia do oraz z tych lotnisk zostały anulowane, a inne loty z Australii i Indonezji zostały skierowane na inne trasy. Obecnie bardzo niebezpieczne jest latanie w pobliżu chmury pyłu - powiedział rzecznik ministerstwa transportu Harry Bakti. Utrudnienia odnotowano głównie na trasach krajowych oraz do Australii i Tajlandii. Linie Virgin Australia odwołały m.in. wszystkie połączenia z Australii na tajlandzką wyspę Phuket i na indonezyjską wyspę Bali.

Na obrzeżach Jogyakarty, ok. 200 kilometrów od krateru, zamknięto największą świątynie buddyjską na świecie o nazwie Borobudur. Jest ona pokryta pyłem wulkanicznym.

Od XVI wieku w wyniku erupcji mającego 1731 metrów wysokości Keludu zginęło ok. 15 tysięcy ludzi, w tym 10 tysięcy w 1568 roku. Po raz ostatni wulkan ten wybuchł w 1990 roku, zabijając kilkanaście osób. Poprzednia silna erupcja nastąpiła w 1919 roku. Zginęło wówczas 5 tysięcy osób.

W Indonezji, która leży w tzw. pierścieniu ognia, czyli wyjątkowo aktywnym sejsmicznie regionie Oceanu Spokojnego, często dochodzi do trzęsień ziemi i erupcji wulkanów. W kraju tym jest 130 aktywnych wulkanów.

(rs)