Nie ma nadziei, że w ruinach parku wodnego w Moskwie są jeszcze żywi ludzie - mówią ratownicy, którzy nad ranem przerwali akcję. Do tej pory potwierdzono śmierć 28 osób; liczba ofiar może jednak wzrosnąć nawet do 40.

Pod resztkami betonowo-szklanej konstrukcji kopuły dachu prawdopodobnie znajduje się nadal od 20 do 50 osób, które uważane są za zaginione. W szpitalach przebywa ponad sto osób rannych w katastrofie; stan co najmniej kilkunastu z nich lekarze określają jako bardzo ciężki.

Prokuratura wszczęła śledztwo wyjaśniające, przesłuchano już inwestorów ogromnego, zbudowanego zaledwie dwa lata temu kompleksu rozrywki. Park był dziełem firmy założonej w Rosji przez tureckiego inżyniera. Spekuluje się, że przyczyną zawalenia był błąd konstrukcyjny budynku.

Komitet ds. budownictwa wstrzymał licencję i zabronił jakichkolwiek działań architektom, którzy skonstruowali park wodny i firmie budowlanej, która go zbudowała.

Moskiewska ulica ma swoje zdanie na temat przyczyn sobotniej tragedii. Czytałam w Internecie, że park był dziełem tureckiej firmy, również plan konstrukcji był turecki. Tak więc w tym przypadku, nie mamy do czynienia z typową rosyjską niedbałością. Zresztą w Turcji również często dochodzi do katastrof budowlanych - to zdanie jednej z Rosjanek.

W Moskwie za łapówkę wszystko przejdzie, nawet konstrukcja wykonana z pudełek od zapałek - dodaje inny mieszkaniec rosyjskiej stolicy. Akcję ratunkową zastąpiło porządkowanie gruzowiska, które potrwa jeszcze około dwóch dni. Na miejscu tragedii tysiące moskwian składa kwiaty i zapala znicze.

11:45