Nowy system ewidencji aut działa fatalnie – uważa prezydent Poznania i domaga się od MSWiA zwrotu kosztów wprowadzenia „Pojazdu”. Ministerstwo do winy się nie poczuwa i odsyła do resortu infrastruktury.

„Pojazd” to dobrze znany komputerowy system rejestracji aut. Niestety, system zamiast usprawnić pracę urzędników, wprowadził tylko chaos i zamieszanie.

Prezydent Poznania domaga się od rządu 18 tys. zł za każdy miesiąc funkcjonowania systemu ewidencji pojazdów. Ryszard Grobelny tłumaczy, że musiał zatrudnić w ratuszu 6 dodatkowych pracowników, którzy nie byli wcześniej potrzebni. Zajmują się oni przepisywaniem danych – z jednego komputera na drugi.

Problem bowiem w tym, że "Pojazdu" nie można zintegrować z innymi programami, które wcześniej wykorzystywano do rejestrowania samochodów. Rachunkiem za wynagrodzenie dodatkowych pracowników prezydent Grobelny zamierza więc obciążyć ministra Ryszarda Kalisza.

Resort płacić jednak nie chce. Szef MSWiA Ryszard Kalisz odsyła do resortu infrastruktury, bo – jak tłumaczy - system podlega właśnie temu ministerstwu. Przypomnijmy jednak, że urzędnicy – także ci z Poznania – mają wpisywać dane z „Pojazdu" do CEPIK-u, czyli Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, a ta podlega już MSWiA.

Ale i resort infrastruktury wypłacać żadnych pieniędzy nie zamierza, bo do naprawiania wad systemu się nie poczuwa. Resort infrastruktury w ramach wdrożenia systemu „Pojazd” odpowiadał za to, żeby system zabezpieczył rejestrację pojazdów - tłumaczy wiceszef departamentu transportu drogowego i odsyła do MSWiA...

I tak ministerialny krąg się zamknął.

Niewykluczone, że za przykładem Poznania także inne miasta będą domagać się od rządu zwrotu kosztów wprowadzenia systemu "Pojazd". W Katowicach liczba etatów wydziału komunikacji zwiększyła się o 15 proc., a z szacunków Warszawy wynika, że trzeba zatrudnić kilkudziesięciu nowych pracowników.

Posłuchaj relacji reporterów RMF Magdaleny Sakowskiej i Jana Mikruty: