Okazuje się, że jak praktycznie wszystko, lewo lub praworęczność mamy

zakodowaną w genach.

Wydaje się nawet, że wszystko spoczywa w rękach jednego genu i to

właśnie jego obecność decyduje o tym, upraszczając którą ręką piszemy.

Tak twierdzi Amar Klar, genetyk z Narodowego Instytutu Chorob Nowotworowych we Frederick. Jego zdaniem, osoby obdarzone tym genem są z całą

pewnością praworęczne, ci którzy go nie posiadają mają 50 procent szans

bycia mańkutem, ich prawo lub leworęcznoiść jest całkowicie dziełem

przypadku.

Na podstawie prowadzonych przez siebie badań, Klar twierdzi, że ów

"gen praworęczności" może pochodzić od jednego lub obojga rodziców. Ma

go około 82 procent populacji. Pozostałe 18 procent go nie ma.

Teoria Klara tłumaczy, zaobserwowany już wcześniej paradoks. Około

18 procent bliźniąt jednojajowych, identycznych genetycznie ma

bowiem różniące się preferencje jeśli chodzi o używanie rąk. W ich

wypadku dochodzi bowiem do głosu przypadek.

Badania o których mówimy polegały na obserwacji 100 par, w których

oboje małżonkowie są leworęczni, ich dzieci i wnuków.

Zaobserwowano już wcześniej podobne i udowodnione zjawisko, że jeden

gen odpowiada za to, że serce u myszy jest po lewej stronie. Jeśli genu

nie ma mysz ma 50 procent szans na serce po prawej stronie. U mańkutów

różnice anatomiczne nie są na szczęście aż tak drastyczne.

Teoria którą przedstawił Klar ma swych gorących zwolenników, ale

i przeciwników, którzy nie przestają twierdzić, iż leworeczności

nirektórzy uczą się w dzieciństwie.

Sprawa może się ostatecznie wyjaśnić, gdy ów podejrzany gen uda się

zidentyfikować i wtedy na zawsze ustaną wszelkie " pożałowania godne"

próby dyskryminowania mańkutów, tzn. przepraszam piszących inaczej.