Co najmniej 10 osób zginęło na południu Francji z powodu gwałtownych burz i nagłych powodzi. Ponad 40 tys. domów pozbawionych jest prądu. Wiele miejscowości zostało odciętych od reszty świata. Trwa ewakuacja tysięcy mieszkańców.

W niektórych rejonach południowej Francji, w ciągu niespełna doby spadło tyle deszczu, ile zwykle spada w ciągu pół roku. Według synoptyków gwałtowne burze mają szaleć nad południową Francją jeszcze przynajmniej do końca dnia.

Najgorsza sytuacja panuje w Langwedocji i Prowansji. Pod wodą znalazło się tam kilka miast. Gwałtownie wzbierające rzeki zalały niezliczone kilometry dróg, domy i gmachy publiczne. Zerwany został jeden z mostów, wstrzymano ruch na dwóch autostradach, w rejonie Montpellier nie kursują żadne pociągi.

W akcji ratunkowej uczestniczy 300 strażaków, wspieranych przez spadochroniarzy z Legii Cudzoziemskiej, którzy akurat są na ćwiczeniach w okolicach Nimes.

foto Archiwum RMF

22:30