Kiedy japońskie i europejskie firmy, które były pionierami kolei dużych prędkości, zgodziły się budować pociągi dla Chin, sądziły, że zdobywają dostęp do nowego rozkwitającego rynku, wartych miliardy dolarów kontraktów i możliwości wybudowania najambitniejszego systemu szybkich kolei w historii. Nie wzięły pod uwagę, że będą musiały konkurować z chińskimi firmami, które zaadaptowały ich technologię i użyły jej przeciwko nim zaledwie kilka lat później - pisze amerykański "Wall Street Journal".

Dziennik przypomina, że chińskie firmy, które kiedyś były podwykonawcami dla gigantów takich jak Kawasaki Heavy Industries, Siemens, Alstom, czy Bombardier, walczą przeciwko nim na całym świecie - od Wenezueli i Brazylii po Turcję i Arabię Saudyjską, a ich pociągi są często szybsze niż u konkurencji. Nawet ustępujący gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger powiedział podczas ostatniej wizyty w Chinach, że jest zainteresowany chińską pomocą przy budowie kolei dużych prędkości w jego stanie.

Przedsiębiorcy z branż motoryzacyjnej czy lotniczej od dawna chciały wejść na chiński rynek współpracując z chińskimi firmami, co przynosiło im ogromne zyski. Jednak przekazując swoje technologie otwierały drzwi miejscowej konkurencji do walki na globalnym rynku - pisze "WSJ". Dodaje, że zdaniem ekspertów chiński udział w światowym eksporcie zaawansowanych maszyn może w ciągu dekady wzrosnąć z 8 do 30 procent.

Chiny przyznają, że pociągi, które sprzedają ich firmy, zbudowano z wykorzystaniem zagranicznych technologii, jednak zapewniają, że dodały do nich własne innowacje, co sprawia, że ostateczny produkt jest chiński.

Gazeta przypomina, że najnowszy chiński pociąg CRH380A, który może osiągnąć prędkość 236 mil na godzinę, od 2012 roku ma pokonywać trasę Pekin-Szanghaj w ciągu 4 godzin. Natomiast cała sieć szybkich kolei w Chinach ma do 2020 roku przekroczyć 9700 mil. Najszybsze pociągi w Japonii i Europie jeżdżą obecnie z prędkością do 199 mil na godzinę.

"WSJ" dodaje, że zagraniczne firmy jak niemiecki Siemens, kanadyjski Bombardier, czy francuski Alstom niechętnie krytykują chińskich partnerów. Jedynie japoński koncern Kawasaki przekonuje, że mimo iż "Chiny roszczą sobie prawo do własności intelektualnej, to zagraniczne firmy uważają inaczej". Jak podkreśla Kawasaki kontrakty dotyczące transferu technologii dotyczyły ich wykorzystania wyłącznie w Chinach i chińskie firmy nie mogą ich wykorzystywać w produktach, które zamierzają eksportować.

Gazeta przypomina jednak, że również inne kraje, jak powojenna Japonia czy Korea Płd., adaptowały zagraniczne technologie podczas transformacji gospodarczej. Chiny odróżnia jedynie duży rynek wewnętrzny, który sprawia, że zagraniczne firmy decydują się na przekazanie swoich technologii w zamian za udziały w nim.