Zastraszanie, groźby i wprowadzanie w błąd. Uważajcie na firmy windykacyjne, które coraz częściej starają się odzyskać długi, budząc w nas strach. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów dostaje nowe skargi na wielkie firmy, które zachowują się co najmniej nieetycznie.

UOKiK ukarał wrocławską firmę windykacyjną Ultimo za to, że ta groziła w listach ponaglających, iż wyśle do pracy dłużnika detektywów. Mieliby oni porozmawiać z szefem i kolegami zadłużonej osoby, a nawet sąsiadami.

Postępowanie przeciwko spółce Ultimo zostało wszczęte w czerwcu 2013 roku po otrzymaniu skargi od dłużnika. Od początku 2012 do końca maja 2013 spółka wysłała ponad 186 tysięcy zastraszających listów windykacyjnych.

Wątpliwości urzędu wzbudziły informacje zamieszczone w wezwaniach do zapłaty, zgodnie z którymi agencja detektywistyczna na zlecenie Ultimo przeprowadzi rozmowy z pracodawcą i sąsiadami dłużnika, a także w rozmowach z sąsiadami i współpracownikami ustali stopień wywiązywania się ze zobowiązań majątkowych i wiarygodność dłużnika. Według prezes urzędu, celem takich działań było zastraszanie, wywieranie niedozwolonej presji na dłużniku i wywołanie u niego obawy przed pogorszeniem jego opinii u pracodawcy i wśród sąsiadów. To jest oczywiste zastraszanie i warto to zgłosić do UOKiK-u!

Inna firma - Intrum Justitia - została niedawno ukarana za straszenie tym, że będzie przeprowadzać w naszym domu "działania operacyjne" między 7 rano a 21.

W tej chwili UOKiK prowadzi dwa kolejne postępowania. Jedna z firm na przykład wysyła listy wyglądające jak korespondencja od kochanki.

Problem na skalę masową

Zaległe długi ma aż 2,29 mln Polaków. Wartość tych należności sięga już niemal 40 miliardów złotych. To między innymi zaległe raty kredytów i niezapłacone na czas rachunki za telefon, telewizję albo czynsz. Dla nas to nierzadko dramat, ale dla firm windykacyjnych - złoty interes. Takie firmy zarabiają na nas często kilkadziesiąt procent naszej należności.

System działa w ten sposób, że na przykład banki albo firmy telekomunikacyjne, jeżeli nie mogą ściągnąć od nas należności, sprzedają je firmom windykacyjnym. Załóżmy, że mieliśmy 10 tysięcy złotych długu. Bank sprzedaje tę należność zewnętrznej firmie za 6 tysięcy. My oczywiście takiej firmie windykacyjnej dalej musimy oddać 10 tysięcy, ale firma zarabia na tym 4 tysiące plus odsetki.

Cały rynek jest ogromny. Łączna wartość spraw przekazanych do windykacji w ubiegłym roku wyniosła około 19 miliardów złotych.

Nie dziwi więc, że niektóre firmy zastraszają dłużników, grożąc na przykład wizytami w pracy.

Jeśli padliście ofiarą takiego zastraszania - piszcie w komentarzach.

(mpw)