"Supersnow" - firma rodem z Białki Tatrzańskiej w ciągu kilkunastu lat przekształciła się z małego warsztatu naprawiającego armatki śnieżne w światowego potentata systemów do zaśnieżania. W tej chwili zajmuje drugie miejsce w Europie i trzecie na świecie oraz planuje ekspansje na kolejne rynki. W poniedziałkowym cyklu Twoje Pieniądze w RMF FM przedstawiamy "hity" naszego eksportu.

Paradoksalnie w rozwoju firmy pomogły ciężkie warunki z jakimi trzeba było zmierzyć się w Polsce. I nie chodzi o warunki ekonomiczne, ale... atmosferyczne. W Białce trzeba było produkować śnieg przy stosunkowo wysokich temperaturach (tylko nieznacznie spadających poniżej zera) i wysokiej wilgotności powietrza. Trzeba było zastosować nowe rozwiązania w budowie armatek i całych systemów śnieżenia.

Okazało się, że firma z Białki Tatrzańskiej stała się w tym lepsza od konkurencji, a firmy z krajów alpejskich zaczęła upadać. Polski producent cieszył się dużym zainteresowaniem na zakończonych przed tygodniem targach śniegu Interalpin w Innsbrucku. "Supersnow" zaprezentował tam dwa nowe produkty: ręczną maszynę na małe stoki i w pełni zautomatyzowaną armatkę, która przy mniejszym zużyciu energii, niż standardowe maszyny, może wyprodukować nawet ponad 100 metrów sześciennych śniegu w ciągu godziny. 

Produkty "Supersnow" można już spotkać na kilku kontynentach: w Ameryce Południowej w Argentynie i Chile, w Azji w Korei Południowej i Chinach, a firma szykuje się na wejście na rynek japoński. W Europie, poza Polską pomarańczowo-niebieskie armatki pracują w Czechach, na Słowacji, na Węgrzech, w Rumunii, na Ukrainie i w Rosji. Niedługo otwarte zostanie nowe biuro w Tyrolu, które obsługiwać będzie klientów z Austrii, Niemiec, Włoch i Szwajcarii.

Przed końcem roku planowana jest także polska ekspansja na kraje skandynawskie. Już w ubiegłym sezonie na eksport trafiło 65 procent produktów "Supersnow", w bieżącym będzie to znacznie więcej.

(ug)