Stan Nowy Jork szuka pieniędzy wszędzie. Pytanie, czy dziurę budżetową można łatać dochodami z internetowej pornografii? Władze stanu chcą wprowadzić czteroprocentowy podatek od wszystkich plików multimedialnych ściąganych z sieci na Ipod'y czy domowe komputery. A nie jest tajemnicą, że duża część z nich to materiały erotyczne.

Opodatkowanie „nagich produkcji” wzbudza kontrowersje. Protestują oczywiści producenci tego typu filmów, bo podnoszenie cen w dobie kryzysu oznacza – ich zdaniem – utratę klientów. Ale są i poważniejsze wątpliwości. Erotyczne strony są krytykowane przez wiele środowisk i ich zdaniem nie można pobierać od takich treści podatku, bo tym samym akceptuje się i legalizuje porno-produkcję w Internecie.

Poza tym wszystkie portale przeniosą swoje siedziby do innych stanów i tym samym przestaną wynajmować biura i zatrudniać ludzi w Nowym Jorku. Dlatego nie ma pewności, czy opodatkowanie „różowych” produkcji w ogóle się opłaca.