Spadające bezrobocie, szturmujący granice inwestorzy, malejący deficyt budżetowy, coraz grubsze portfele Polaków. To na razie tylko noworoczne marzenia. Scenariusze rozwoju gospodarki na przyszły rok jak zwykle są dwa: optymistyczny i pesymistyczny.

Pierwszy, optymistyczny scenariusz zakłada, że jeśli tylko politycy czegoś nie zepsują, gospodarka będzie się dość szybko rozwijać. Do niedawna lecieliśmy na jednym silniku; ożywienie było ciągnięte tylko eksportem. Teraz doszedł drugi silnik – inwestycje.

Dwa silniki pociągną nas wystarczająco szybko, żeby stworzyć nowe miejsca pracy. Po prostu firma, która sprzedaje coraz więcej, w końcu nie może tymi samymi siłami produkować więcej, musi kupić nową maszynę. Jak się postawi nową maszynę, trzeba przy niej postawić nowego pracownika i tak właśnie rośnie zatrudnienie. Tak to się będzie działo w przyszłym roku – mówi Krzysztof Rybiński, analityk banku PBK BPH. Inflacja w przyszłym roku – dodaje – będzie niska.

Drugi, pesymistyczny scenariusz przestrzega przed zagrożeniem ze strony polityków. Niepewny jest los planów Hausnera. Bombą z opóźnionym zapłonem jest wielka dziura budżetowa. Rząd będzie potrzebował pieniędzy na sfinansowanie deficytu. Będzie więc sprzedawał obligacje. Banki mogą przestać udzielać kredytów firmom, bo wybiorą papiery rządowe. W efekcie mogą wzrosnąć stopy procentowe.

Korzystne procesy, które się zaczęły w inwestycjach, ożywieniu popytu inwestycyjnego mogą zostać stłumione przez wzrost stóp procentowych – przewiduje pesymista Janusz Jankowiak, główny analityk BRE Banku.

A wyższe oprocentowanie kredytów, to nóż wbity w plecy przedsiębiorcom, którzy nie będą mogli się rozwijać i nie stawią czoła unijnej konkurencji.

19:05