Dla radykalnych ugrupowań palestyńskich pokój jest dużo groźniejszy niż wojna, bo wtedy straciłyby one na znaczeniu wśród mieszkańców Zachodniego Brzegu, Strefy Gazy i krajów Bliskiego Wschodu - mówią eksperci.

Dlatego organizacje typu Hamas, czy też Islamski Dżihad odpowiadają falą terroru na każdą próbę nawiązania rozmów pokojowych pomiędzy władzami Izraela i Autonomii Palestyńskiej.

Tak było i w ostatnim czasie. Jeszcze przed wczorajszym spotkaniem premierów: Izraela Ariela Szarona i Autonomii - Abu Mazena doszło do samobójczego zamachu w Hebronie. Zginęły w nim trzy osoby.

Dzisiaj doszło do kolejnych dwóch zamachów. Najpierw w autobusie we wschodniej Jerozolimie wysadził się w powietrze samobójca, zabijając siedmiu i raniąc co najmniej 20 pasażerów.

Kilkanaście minut później próbę zamachu w północnej części Jerozolimy podjął kolejny Palestyńczyk. Zdetonował on ładunek, ginąc na miejscu, ale atak ten nie spowodował innych ofiar w ludziach.

Co zdaniem rzecznika Hamasu oznacza ta fala przemocy? Odzwierciedla to nastawienie Palestyńczyków do ostatniego spotkania między Mazenem i Szaronem. Jestem przekonany, że jedyną opcją, która wchodzi w grę, i która jest zaakceptowana przez Palestyńczyków pozostaje zmuszenie Izraela do zakończenia okupacji naszych terytoriów, w tym Jerozolimy - By to osiągnąć jesteśmy gotowi oddać życie.

W następstwie palestyńskich zamachów premier Szaron odwołał zaplanowaną na najbliższe dni podróż do USA.

We wtorek miał on przedstawić prezydentowi George'owi Bushowi ustalenia, które zapadły w czasie spotkania z Abu Mazenem.

Inna sprawa, że izraelski premier miałby niewiele do zreferowania. Obie strony uzgodniły jedynie, że najważniejszą rzeczą jest zakończenie palestyńskiego terroru, i że rozmowy będą kontynuowane.

Palestyńczycy zaakceptowali w całości międzynarodowy plan zakończenia konfliktu, natomiast Izraelczycy zgłosili do niego kilkanaście kluczowych poprawek.

Foto Archiwum RMF

08:30