Od kilku-kilkunastu lat trwa jedna z najciekawszych akcji rehabilitacyjnych w historii naszego gatunku. Dotyczy ona naszych najbliższych kuzynów – neandertalczyków.

Przez wiele dekad zarówno przez laików, jak i specjalistów, neandertalczycy uważani byli za ludzi "gorszego sortu", pozbawionych inteligencji i kulturowej ogłady. Przejawem tego powszechnego przekonania było używanie słowa "neandertalczyk" jako obelgi, bliskoznacznej "tępemu osiłkowi" czy "prymitywowi". Przeciw intelektualnym zdolnościom neandertalczyków świadczyć miał ich wygląd: krępa sylwetka o nieznacznie zakrzywionych kończynach, a także gruba, wydłużona czaszka, z przesuniętym do tyłu czołem i wyeksponowanym łukiem brwiowym. Nie były to faktycznie osobniki, które przypominałyby greckich filozofów.

Czaszkę pierwszego osobnika zidentyfikowanego jako neandertalczyka odkryto w 1856 r. w dolinie Neandertal w Niemczech. Minęło kilka lat, zanim geolog William King postawił hipotezę, że reprezentuje ona osobny gatunek człowieka - jeden z tych, których istnienie dopuszczała niedawno ogłoszona teoria Karola Darwina. King zwrócił oczywiście uwagę na prymitywne cechy anatomiczne czaszki, przypominające pod pewnymi względami czaszki współcześnie żyjących małp człekokształtnych. Wkrótce odnaleziono więcej skamieniałości neandertalskich - także w muzeach historii naturalnej (wcześniej okazy te uznawano za reprezentujące ludzi dotkniętych rozmaitymi chorobami). Na pierwszy niemal kompletny szkielet neandertalczyka trzeba było jednak czekać do początku XX w. W 1908 r. trójka francuskich duchownych wykopała go w płytkim grobie położonym w jednej z jaskini. Od miejsca znaleziska, nazwano ten okaz Starcem z La Chapelle.

I to właśnie Starzec w największym stopniu mimowolnie przyczynił się do powstania mitu "prymitywnego neandertalczyka". Okaz wkrótce trafił do rąk dyrektora paryskiego Muzeum Historii Naturalnej, Marcellina Boule’a.  A ten nie tylko sporządził drobiazgowy opis anatomiczny, wzbogacony stereoskopowymi ilustracjami, ale pokusił się również o swoiste studium intelektualnych zdolności Neandertalczyka. Pisał m.in. tak:

Cytat

Nie ma bardziej niedorozwiniętej lub zwyrodniałej formy działania niż ta, którą prezentuje nasz człowiek mustierski [neandertalski]... [P]rymitywny wygląd tego prężnego i niezgrabnego ciała, czaszka o silnych szczękach... są świadectwem przewagi czysto wegetatywnych lub zwierzęcych cech nad funkcjami umysłu.

Boule nie miał oczywiście żadnych naukowych podstaw, by wyciągać takie wnioski - na podstawie kształtu czaszki bardzo trudno jest wnioskować na temat intelektualnych cech jej właściciela. O tym, jak bardzo francuski badacz dał się ponieść wyobraźni, świadczy to, że w swoich rozprawach sugerował, że neandertalczycy, podobnie jak małpy i odmiennie jak ludzie, mieli przeciwstawny paluch. Tak znakomity anatom jak Boule nie pomylił się tak banalnie w ocenie skamieniałości - po prostu w szkielecie Starca z La Chapelle brakowało kości stóp. A taka prymitywna cecha pasowała Boule’owi do jego całościowego poglądu na sposób życia i zachowania neandertalczyków.

Mijały lata, a mit prymitywnych zdolności intelektualnych neandertalczyków, spopularyzowany przez niezwykle wpływowego Boule’a, zadomowił się w nauce, skąd przesiąkał do popkultury. Był to mit wygodny - ponieważ sugerował, że to właśnie deficyty intelektualne mogły odpowiadać za to, że dzisiaj my żyjemy, a neandertalczycy wyginęli.

Dziś, dzięki postępom paleoantropologii wiemy jednak, że neandertalczycy nie różnili się zbytnio od nas pod kątem biologii i kultury. Celowo grzebali zmarłych, krzesali ogień, wyrabiali narzędzia i biżuterię, wytwarzali klej z kory brzozowej i barwniki, a swoją dietę dostosowywali do lokalnych warunków. Ci żyjący w lesie polowali na różnej wielkości ssaki i ptaki, ci na wyżynach - na duże zwierzęta, a ci z wybrzeża znaczną część zasobów zdobywali w morzu. Troszczyli się o starych i zniedołężniałych, leczyli choroby (używali m.in. kwasu salicylowego - składnika aspiryny - występującego w topoli, oraz pleśni, będącej naturalnym antybiotykiem). Mieli nawet swoją sztukę. Biologicznie nie mogli być zaś od nas bardzo różni, skoro wielokrotnie z nami się krzyżowali, czego ślady odnajdujemy w naszym genomie.

Kilkadziesiąt lat temu niewielu naukowców o to wszystko ich podejrzewało. Jednym z wyjątków był Ralph Solecki, Amerykanin polskiego pochodzenia, który prowadził wykopaliska m.in. w jaskini Szanidar w Iraku. W swoich książkach, o znamiennych tytułach "Kwietni ludzie" oraz "Człowieczeństwo neandertalczyków", pisał o ich "zamiłowaniu do piękna", przyznawał im też "pełny zakres ludzkich odczuć", a nawet przekonywał, że "mieli dusze".

Dziś coraz więcej badaczy i popularyzatorów nauki zgadza się, że bliższy prawdzie był Solecki, a nie Boule. Na podstawie wykopalisk z ostatnich lat możemy wnioskować, że  100-60 tys. lat temu pod kątem kultury i technologii neandertalczycy nie ustępowali człowiekowi rozumnego. To prawda, niedługo potem zapis kopalny neandertalczyków się urywa. I choć dalej nie wiemy dokładnie, dlaczego się to stało, możemy być pewni, że nie wymarli całkowicie bezpotomnie. Część ich genów przetrwała w nas.

Autor: Łukasz Kwiatek


Tekst powstał przy współpracy z COPERNICUS FESTIVAL. 

Copernicus Festival to impreza, której celem jest popularyzacja nauki i filozofii, wyjaśnianie ich wpływu na życie społeczne oraz pokazywanie różnorodnych relacji między nimi a innymi dziedzinami kultury, w tym literaturą i sztuką. W tym roku, w związku z pandemią koronawirusa, spotkania z prelegentami przeniesione zostały do sieci. Hasłem przewodnim tej edycji Copernicus Festival jest czas.