„Doroczne expose Zbigniewa Raua przejdzie do historii pod jednym względem - jest to najdłuższe wystąpienie ministra spraw zagranicznych w historii” - tak trzygodzinne sejmowe wystąpienie szefa dyplomacji podsumował w Rozmowie w południe w RMF FM Dariusz Rosati. „Zabrakło skupienia się na najbardziej strategicznych sprawach. Minister właściwie przedstawił panoramę stosunków Polski ze wszystkimi państwami świata. W ciekawej kolejności - np. nazwa Niemcy padła dopiero po godzinie i 15 minutach” - zauważył były minister spraw zagranicznych.

Od kilku lat polityka zagraniczna w Polsce jest podporządkowana polityce wewnętrznej. Urzędująca władza chce dzielić Polaków i w związku z tym tworzy pewne zagrożenia, wyolbrzymia je, stwarza fikcyjne zagrożenia, żeby podzielić, wzbudzić obawy, strach, zmobilizować swoich zwolenników - oceniał Dariusz Rosati. Według niego wielkim nieobecnym w tym przemówieniu była Unia Europejska. Była wspomniana przy paru okazjach, ale generalnie jako byt, który raczej zagraża Polsce, a nie jako wspólnota państw, której Polska jest pełnoprawnym członkiem i korzysta z niej - zauważył.

Krzysztof Berenda pytał swojego gościa o sposób na zakończenie wojny w Ukrainie. Według Rosatiego trzeba się skupić na trzech sprawach - po pierwsze wspierać Ukrainę w znacznie większym zakresie niż teraz; po drugie kontynuować sankcje, a po trzecie przygotować wykorzystanie zajętych aktywów rosyjskich, by posłużyły do odbudowy Ukrainy.

Rosati przypomniał, że trzy lata temu rząd PiS i prezydent Andrzej Duda wspierali Donalda Trumpa podczas wyborów prezydenckich. Chciałbym zapytać ich, jak czuliby się, gdyby teraz Trump był prezydentem USA - zaznaczył nasz gość. Trump, który nie ukrywał swojej sympatii do Rosji, do Władimira Putina i dawał do zrozumienia, że w istocie Ukraina to część Rosji. Na pewno Europa Wschodnia czułaby się o wiele mniej bezpieczna, gdyby Trump był prezydentem - ocenił.

Krzysztof Berenda pytał Dariusza Rosatiego, czy Polska za bardzo nie opiera się na USA, czy nie odpuszcza innych sojuszników. Wprawdzie w obszarze bezpieczeństwa USA są partnerem kluczowym, UE nie ma w tym obszarze ani kompetencji, ani możliwości, ale UE jest sojuszem państw, które mają wspólną politykę, potencjał gospodarczy, finansują zbrojenia, dostawy sprzętu. Tego mi tutaj zabrakło - zauważył Rosati. Nikt nie mówi, że powinna być UE zamiast USA, ale w wersji pisowskiej polityka zagraniczna wygląda tak, że właściwie wystarczyłyby Stany Zjednoczone do wszystkiego, a UE jest czynnikiem, który nam przeszkadza. To też niewłaściwe podejście. Obecnie jeżeli chodzi o stosunki ze Stanami, to wróciliśmy do normalnego modelu, współpracujemy z każdym prezydentem, który jest demokratycznie wybrany - ocenił.

Nie mamy wątpliwości, że Europa nie potrzebuje niemieckiego przywództwa - mówił dziś w expose minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Dariusz Rosati nie zgadza się z taką opinią. Ja bym z tym mógł polemizować. Jak patrzymy historycznie, to Niemcy podejmowały się tego przywództwa w bardzo wielu sprawach. Jeżeli brak pieniędzy, to jedziemy do Berlina i prosimy - Niemcy dostarczały te pieniądze, ratowanie strefy euro - ciężar spoczywał na Niemczech. Nikt inny nie kwapił się, żeby pełnić taką rolę. Francja, która więcej mówi, natomiast mniej robi niż Niemcy, nie była w stanie sama spełnić tej roli, więc ten motor niemiecko-francuski funkcjonował - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM Rosati. Minister Rau powiedział to, co jest jakąś obsesją polityków PiS - ta antyniemieckość i doszukiwanie się w Berlinie tendencji dominacyjnych, czy dążenia do dyktatu - dodał poseł KO.

Polityk KO wytknął też hipokryzję polskiemu rządowi, który zarzuca Niemcom przedkładanie własnego interesu ponad dobro wspólne Unii. Mnie zawsze śmieszyło, że Polska buńczucznie zapowiadała, że będziemy twardo bronić swoich interesach, ale w momencie, gdy Niemcy zaczynają mówić o swoich interesach, choćby Nord Stream, to podnosi się krzyk, że to jest brak solidarności i próba dyktatu. Trzeba umieć się dogadać - mówił Rosati. Polityk przypomniał też, że PiS zrezygnowało z partnerstwa z najsilniejszymi ośrodkami Unii - Berlinem i Paryżem. Myśmy mieli bardzo dobry instrument. Trójkąt Weimarski był instrumentem, który pozwalał na projekcję naszych interesów na naszych partnerów, którzy mieli najwięcej do powiedzenia. Inne państwa słuchają, co mówi Paryż i Berlin. I myśmy zrezygnowali świadomie pod rządami PiS-u z tego instrumentu, na podstawie zupełnie fałszywej diagnozy, że Niemcy chcą nas zdominować. Tu nie ma dominacji, tu są niemieckie interesy, które trzeba dyskutować - mówił.

Według byłego szefa MSZ-u PiS w polityce zagranicznej popełnił mnóstwo błędów. Jednym z nich było zacieśnienie relacji z Węgrami. Budapeszt to jest wina PiS. Robienie z Orbana największego sojusznika po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii - to też był ogromny błąd - zaangażowanie się ministra Waszczykowskiego w to, że Zjednoczone Królestwo będzie największym partnerem Polski w UE, a Zjednoczone Królestwo rok później wyszło z Unii. Potem wisieliśmy u klamki Orbana, bo Orban gwarantował rządowi PiS, że nie będą podjęte decyzje na podstawie art.7, że nie będziemy sami, jeśli chodzi o zarzuty co do praworządności. Te wszystkie polityczne wypady poniosły kompletną porażkę. Orban to jest niestety agent rosyjskich wpływów w Europie, można powiedzieć nawet taki koń trojański, choć on tego wcale nie ukrywa - mówił Rosati.

Krzysztof Berenda zapytał Dariusza Rosatiego również o zbliżające się wybory parlamentarne. Czy polityk w nich wystartuje? Nie, nie startuję. Czas najwyższy zrobić miejsce innym. Dla zdrowia demokracji warto dokonywać pewnej zmiany. Jet młode pokolenie bardzo dobrze przygotowanych polityków PO, Koalicji Obywatelskiej. Trzeba dać im możliwość, niech się wykażą - powiedział Rosati.

 

Opracowanie: