"Jestem bardzo ostrożny ws. zgody na służenie Polaków w batalionie międzynarodowym w Ukrainie - choćby ze względu na położenie Polski, konieczność skoncentrowania się na pomocy wojskowej, humanitarnej" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Tomasz Siemoniak. "Takie sprawy, inaczej niż w innych krajach, nie powinny być indywidualnymi decyzjami, tylko decyzjami rządu czy zgody ministra obrony. To nie jest działanie, które dziś jest w interesie Polski" - stwierdził wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Według gościa Roberta Mazurka, Unia Europejska powinna skonstruować szybki plan odejścia od rosyjskiej ropy naftowej i gazu. Pewnie nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia. W ciągu miesięcy powinien powstać plan i być wdrożony, jak z tego zrezygnować. Oczywiście ze świadomością obywateli, że to oznacza podwyżki - zauważył Siemoniak.

Świat od 24 lutego jest innym światem, nic nie jest takie samo, polityka polska, europejska, światowa, jest zupełnie inna. Trzeba politykę klimatyczną, uchodźców - wszystkie polityki trzeba przejrzeć - dodawał wiceprzewodniczący PO.

"Poprzemy ustawę o obronie ojczyzny"

Zadeklarowaliśmy ustami Donalda Tuska, że poprzemy ustawę o obronie ojczyzny. Świadomi, że zawiera ona rozmaite błędy i jest w szybkim tempie przedmiotem prac Sejmu. Wierzę w to i będę prosił i zabiegał, żeby rzeczywiście wyłączyć to z takiego agresywnego sporu politycznego. Mam nadzieję, że ten duch jedności, wspólnoty zapanuje na dłużej niż przy poprzednich sytuacjach - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO i były minister obrony.

Zdaniem Siemoniaka rząd ma też pełne poparcie opozycji jeśli chodzi o nakładanie kolejnych sankcji na Rosję. Niewątpliwie skoro żadnego postępu nie ma, bo rosyjskie bomby spadają na ukraińskie miasta, giną ukraińskie dzieci, trzeba kolejnych sankcji. Nie ma co do tego wątpliwości - mówił Siemoniak. Dodał, że "jesteśmy za tym i tutaj rząd ma poparcie opozycji".

Zgoda panuje również co do zwiększenia wydatków na obronność. Projekt zakłada m.in. wzrost wydatków na obronność do 3 proc. PKB już w przyszłym roku. Propozycja 3 proc. od przyszłego roku ma nasze poparcie. Kwestia jest tylko taka, żeby te pieniądze rozsądnie wydać, bo z ustawą jest tak, że ona zacznie działać w długim okresie. A pewne rzeczy trzeba zrobić tu i teraz. Dlatego proponujemy uprzejmie, nie plemiennie, taki pakiet wzmocnienia wojska polskiego - mówił Siemoniak.

Robert Mazurek: Dzień dobry, witam państwa serdecznie, kłaniam się nisko mojemu gościowi - Tomasz Siemoniak - były wicepremier, minister obrony, poseł Platformy Obywatelskiej jest z nami. Dzień dobry panie pośle.

Tomasz Siemoniak: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Panie pośle, wszystkich nas pewnie nurtuje to samo pytanie - jak możemy pomóc Ukrainie na trzech płaszczyznach: militarnej, finansowej i politycznej. Zacznijmy od militarnej. Wczoraj prezydent Zełenski dramatycznie apelował do NATO, żeby wprowadziło zakaz lotów nad Ukrainą.

Prezydent Zełenski i ukraińscy politycy o to apelują od wielu dni, ale w piątek NATO udzieliło odpowiedzi, że wszelkie wsparcie dla Ukrainy tak, ale tego rodzaju działanie - ono w praktyce oznacza wejście samolotów natowskich, w tym polskich w przestrzeń Ukrainy i starcia bardzo prawdopodobne z rosyjskimi samolotami. To jest wejście NATO do wojny.

Wojny lotniczej, ale od tego się zaczyna.

Nie ma już takiego potem podziału, czy wojna jest lotniczą, czy wojna jest na ziemi. Ta odpowiedź była jasna, również dotyczy wykorzystania lotnisk w państwach NATO do jakichś działań. Natomiast to wsparcie sprzętowe, jeśli to podsumować - ostatnie tygodnie, miesiące, bo przecież Amerykanie od samego początku, od listopada znacząco pomagali - jest bardzo duże. Nie ma tu danych precyzyjnych, ale jest to jedna z przesłanek takiego oporu Ukraińców, bo 12 dni wojny dla amunicji, sprzętu to jest bardzo dużo czasu.

Kolejna sprawa - czy Polska powinna pozwolić naszym rodakom, żeby się zaciągali do batalionu międzynarodowego na Ukrainie. Wedle danych ukraińskich aż 20 tys. osób z wielu państw świata się tam zaciągnęło. To w świetle polskiego prawa jest niedopowiedziane. Teoretycznie jest to nielegalne, w praktyce przymykamy oko. Z drugiej strony to teoretycznie nie jest wojsko, tylko jakieś organizacje paramilitarne czy też oddziały samoobrony. Innymi słowy sytuacja jest niejasna. Czy Polska powinna zgodzić się na to jednoznacznie, żeby polscy obywatele, jeśli chcą, służyli w batalionie międzynarodowym na Ukrainie?

Jestem tu bardzo ostrożny, też ze względu na położenie Polski i konieczność skoncentrowania się na pomocy wojskowej i na pomocy humanitarnej. Mamy od wczoraj wieczorem milion uchodźców z Ukrainy, więc szanując takie odruchy serca wielu ludzi, którzy są gotowi działać, narażać życie i zdrowie, uważam, że takie sprawy inaczej niż w innych krajach nie powinny być indywidualnymi decyzjami, tylko po prostu decyzjami rządu czy zgody ministra obrony. Ja uważam, że to nie jest działanie, które dziś jest w interesie Polski.

To jak Polska może militarnie wspomóc Ukrainę? Skoro nie możemy zagwarantować im wolnego nieba, bo to by oznaczało wejście Polski do wojny, wejście NATO do wojny. Skoro nie wyślemy im naszych żołnierzy, to jak możemy pomóc?

Pomoc sprzętowa, pomoc w amunicji. Tutaj ona jest udzielana, nie musimy znać szczegółów, wygląda z doniesień z Ukrainy, że jest to znaczące i na dużą skalę. A ze strony NATO jest potwierdzenie tego, jest to pomoc, jeśli chodzi o rozpoznanie, pomoc wywiadowcza, wiele z  osiągnięć ukraińskich sił zbrojnych w ostatnich dniach z pewnością bierze się z tego, że Amerykanie, wywiad satelitarny przekazują im różne informacje.

Porozmawiajmy o wsparciu finansowym, bo z jednej strony chodzi o wysyłanie po prostu  konwojów z pomocą humanitarną, z pomocą wojskową i nie branie za to pieniędzy - to także jest wsparcie finansowe. No ale wszyscy z Ukrainy apelują o to, żeby Zachód, Unia Europejska przestała kupować w Rosji gaz, ropę i wszystkie surowce, bo to finansuje de facto wojnę. Czy Unia Europejska powinna wprowadzić zakaz importu surowców z Rosji?

Unia Europejska powinna skonstruować taki szybki plan odejścia od tego. Pewnie nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia, jednak jeśli chodzi o ropę naftową, gaz, to Unia jest uzależniona od tych rosyjskich dostaw - to źle oczywiście. Natomiast w ciągu kilku miesięcy powinien powstać i być wdrożony plan, jak kompletnie z tego zrezygnować. Naturalnie, ze świadomością obywateli, że oznacza to podwyżki. To nie jest tak, że sankcje będą bolały tylko Rosję, a nie będą nas bolały.

Czy to powinno też wpłynąć na rewizję polityki klimatycznej Unii Europejskiej, która w obliczu poważniejszych zagrożeń powinna odłożyć te cele klimatyczne na później?

Ja rozumiem, że te cele klimatyczne oznaczają odchodzenie też od takich paliw kopalnych. Natomiast świat od 24 lutego jest innym światem, nic już nie jest takie samo. Polityka polska, europejska, światowa jest zupełnie inna. W związku z tym trzeba politykę klimatyczną, politykę uchodźców oraz wszystkie inne polityki przejrzeć.

Trzeba to zrewidować, ale też trzeba - być może - uderzyć się we własne piersi. Dlaczego rząd, w którym pan zasiadał, rząd Donalda Tuska, podarował Gazpromowi (największemu rosyjskiemu wydobywcy gazu ziemnego - przyp. red.) 415 mln dolarów?

Panie redaktorze, można teraz mówić, co robił rząd PiS-u, a co robiły inne rządy. Wszystko, co robił rząd Tuska w sprawach energetycznych było w interesie Polski. To była, między innymi, budowa terminalu w Świnoujściu. Nie ma co wyciągać jakichś pojedynczych działań.

To jest rok 2010. Jednak to nie jest tak, że wtedy nikt nie wiedział, co się dzieje. Mianowicie, w 2010 roku Polska umorzyła długi Gazpromu. Tam było 430 mln dolarów długu. To na ówczesne pieniądze było miliard dwieście milionów, a myśmy im obniżyli w zamian za to, że oni obniżą cenę gazu o jeden proc. Wtedy "Handelsblatt" - to jest niemiecka gazeta ekonomiczna - oraz jego wszyscy eksperci mówili, że Gazprom da Polsce 15 milionów dolarów, a Polska Gazpromowi 430. To znaczy, że Gazprom "na sucho" zarobił na tych decyzjach 415 milionów.

Jednak potem Gazprom został podany do arbitrażu.

Został podany zresztą przez rząd Beaty Szydło.

Nie, w 2015 roku. Wczoraj była cała wielka dyskusja w internecie, kiedy się to wszystko zaczęło.

Proces, przypominam, zaczął się w lutym 2016 roku.

Panie redaktorze, ja od 24 lutego jestem przeciwnikiem takiego mówienia: "ktoś coś zrobił, ktoś coś powiedział". Pytajmy wicepremiera Pawlaka, który wtedy odpowiadał za to.

Pytam pana, bo pan był członkiem tego rządu.

Członkiem rządu byłem od 2011 roku jako minister, wcześniej jako wiceminister.

Wcześniej był pan wiceministrem, sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Dlatego mówię - wszystkie działania premiera Tuska były absolutnie w interesie Polski i nie ma co wyrywać z kontekstu jakiegoś jednego pojedynczego działania, bo zawsze można na przykład powiedzieć, że: "rząd PiS-u zmienił formułę cenową i to jest na niekorzyść".

Gwarantuję panu, że jak tu przyjdzie polityk Prawa i Sprawiedliwości, to ja go będę rozliczał z tego, naprawdę.

Ja proponuję tylko, by czuć, że 24 lutego wszystko się zmieniło. Skończy się wojna, to przyjdzie czas na rozliczanie, kto co zrobił dobrego i złego.