"Przyczyn podwyżek cen gazu jest kilka. Oczywistym powodem jest wzrost popytu. Wszystkie praktycznie gospodarki (...) ruszyły do przodu po okresie zamrożenia pandemicznego" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Piotr Woźniak, geolog, były minister gospodarki i były prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. "Jest jeszcze bardzo sprytny manewr rosyjskiego dostawcy, który ma 1/3 rynku dostaw gazu ziemnego do Europy średnio licząc (...). Wykorzystał okres pandemiczny do tego, żeby zagrać swoją kartą - tą kartą jest budowa gigantycznego rurociągu Nord Stream 2, który ma łączyć Wyborg z wybrzeżem niemieckim. Powiedział: albo dacie mi pozwolenie i dopuścicie gazociąg do pełnej operacyjności szybko (...), albo zagram po swojemu. I zagrał - ograniczył dostawy istniejącymi gazociągami" - tłumaczył gość RMF FM. "To jest rosyjska gra. Można to nazwać szantażem" - przyznał.

Piotr Woźniak w Popołudniowej rozmowie w RMF FM zwrócił też uwagę na inny manewr rosyjskiego dostawcy. Wcześniej wykupił albo przejął duży procent wielkich magazynów gazu w Europie - w Niemczech, w Czechach i w Holandii - i po prostu ich nie napełnił. W tej chwili perspektywa europejska jest marna - ostrzegł.

Można obarczać polityków europejskich odpowiedzialnością za niekorzystną sytuację w cenach gazu - ocenił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Piotr Woźniak. Pozycji na rynku się nie buduje w ciągu trzech dni, tygodnia czy między śniadaniem a kolacją. To jest kwestia wieloletniej strategii, odpowiedniej taktyki na wszystkich poziomach - od polityki do spółek. Na to zabrakło (czasu - przyp. red.) - dodał były minister gospodarki. Europa się zachłysnęła źródłami odnawialnymi, które nie są pewne i nie wystarczą na to, żeby zaspokoić cały popyt - tłumaczył gość Marka Tejchmana. 

Nikt nie przetnie związków między cenami nośników energii a inflacją i cenami żywności - zwłaszcza, jeśli chodzi o gaz - wyjaśniał w RMF FM były prezes PGNiG Piotr Woźniak. Gaz jest głównym surowcem do produkcji nawozów, bez których się rolnictwo nie obejdzie - dodał.

Woźniak: Połączenie Orlenu z Lotosem i PGNiG jest ryzykowne

Połączenie Orlenu z Lotosem i Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem w przyszłym roku jest ryzykowne - mówił w internetowej części Popołudniowej Rozmowy Piotr Woźniak, były minister gospodarki i były prezes PGNiG.

Jego zdaniem przyszły rok będzie przełomowy dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. W 2022 roku definitywnie wygasa kontrakt na dostawy gazu z Federacji Rosyjskiej. Tworzenie wahliwej atmosfery czy wahliwego stanu właścicielskiego w tym samym roku, bo pewnie to już w tym roku nie będzie miało miejsca, jest niesłychanie ryzykowne. Tu nie ma co liczyć na pobłażliwość wschodniego partnera. On na pewno wykorzysta sytuację - mówił Woźniak.

Zdaniem byłego prezesa PGNiG, wejście Rosjan na polski rynek energetyczny jest ryzykowne. Z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, militarnego, społecznego, każdego. I ja oczywiście tego nie chcę - tłumaczył. Ja nie chcę mieć standardów Federacji Rosyjskiej w Polsce. Nigdzie. A do tego to prowadzi - powiedział Woźniak. 

Pełny tekst rozmowy:

Marek Tejchman: Dlaczego gaz jest droższy i o ile będzie droźszy?

Piotr Woźniak: Uprzedzał mnie pan o tym pytaniu. O ile będzie droższy? Nie odpowiem na to pytanie - to nie jest wróżenie z fusów.

Ale będzie droższy?

Prawdopodobnie się utrzyma przynajmniej ta cena, która jest, przez jakiś przewidywalny okres. Przyczyn podwyżek cen jest kilka. One są bardzo zróżnicowane na świecie. Oczywistym powodem jest wzrost popytu. Wszystkie praktycznie gospodarki, o których podstawach wiemy, ruszyły do przodu po okresie zamrożenia pandemicznego. Wystartowały, w związku z tym wszystkie biznesy albo prawie wszystkie ruszyły. Zwłaszcza, że większość z nich była podparta sowitą dotacją państwową pod jedną nazwą albo drugą, programami wsparciowymi. Jedna odpowiedź to jest popyt. Druga - w naszym polskim czy europejskim przypadku to jest bardzo sprytny manewr rosyjskiego dostawcy, który ma 1/3 rynku dostaw gazu ziemnego do Europy średnio licząc - w różnych krajach różnie. Wykorzystał okres pandemiczny do tego, żeby zagrać swoją kartą - tą kartą jest budowa gigantycznego rurociągu Nord Stream 2, który ma łączyć Wyborg z wybrzeżem niemieckim. Powiedział: albo dacie mi pozwolenie i dopuścicie gazociąg do pełnej operacyjności szybko - wy, Europa, chociaż kierował to głównie do strony niemieckiej, gdzie gazociąg ma lądować - albo zagram po swojemu. I zagrał - ograniczył dostawy istniejącymi gazociągami.

To jest rosyjski szantaż?

To jest rosyjska gra. Można to nazwać szantażem albo jakkolwiek inaczej.

Jako Europa daliśmy się ograć?

Tak. Zdecydowanie tak. Żeby skończyć - ograniczył dostawy, bo miał do tego prawo kontraktowe w poszczególnych kontraktach. Ograniczył dostawy rurociągami istniejącymi - przede wszystkim rurociągiem Jamalskim i rurociągiem o nazwie Braterstwo - mało kto wie, że on tak się nazywa, ale on jest i biegnie przez Ukrainę, Słowację i Czechy na południe Niemiec. Zrobił jeszcze inny manewr - tutaj trzeba naprawdę uchylić czapki nad wieloletnią strategią i taktyką jednocześnie strony niemieckiej. Wcześniej wykupił albo przejął duży procent wielkich magazynów gazu w Europie - w Niemczech, w Czechach i w Holandii - i po prostu ich nie napełnił. W związku z tym w tej chwili perspektywa europejska jest marna.

Rosjanie przez wiele lat zbudowali sobie grunt, później wykorzystali sytuację nagłego wzrostu, popytu...

Grunt to może nie jest dobre słowo - to są podziemne magazyny w większości.

Podgrunt można powiedzieć zrobili sobie.

Przygotowali sobie przedpole w ten sposób, że doszli do zarządzania albo wręcz własności tych magazynów (...) i teraz ich nie napełnili. Nikt nikomu nie nakaże zapełniać magazynów gazem.

I co teraz? Będziemy musieli Rosjanom zapłacić - my, Europa - zdecydowanie więcej? 50 mld nadwyżki - takie mają być pieniądze w rosyjskim budżecie. Jeszcze dodatkowo będziemy musieli im oddać gazociągi?

Nic im na szczęście nie oddajemy. Rosjanie chcą wymóc na całej Europie - przede wszystkim na Niemcach, tak naprawdę i na nas - uruchomienie gazociągu Nord Stream 2, który jest już albo gotowy w całości, albo prawie gotowy - jest zdaje się zagazowany w tej chwili azotem jeszcze... Nie ma na to zgody na różnych poziomach - przede wszystkim na poziomie regulacyjnym, bo Gazprom nie spełnia wymogów dyrektyw unijnych ws. działalności przesyłowej. Ale Gazprom na to się specjalnie nie obraża. Mówi "Albo mnie dopuścicie, albo poczujecie, jak trudno jest żyć bez rosyjskiego gazu, na który macie kontrakty".

I co? Europa się zgodzi?

Sądzę, że tak. Sądzę, że ostatecznie jednym albo drugim manewrem regulacyjnym dojdzie do uruchomienia Nord Streamu 2 tak, jak był zaplanowany. Oczywiście już nie w tym pierwotnym terminie.

Wtedy gaz stanie się tańszy?

To jest duże pytanie, czy pohamuje to pokusę przed kwotowaniem wysokich cen Rosjan, czy nie.

A co z nami, Polakami, w tej sytuacji?

Myśmy sobie sami załatwili tę sprawę w taki sposób, że zapewniliśmy sobie dostawy i próbujemy sobie zapewnić linię przesyłową przede wszystkim za pośrednictwem gazociągu Baltic Pipe, łączącego złoża Norweskie przez Danię z Polską. Spokojnie mogliśmy wypowiedzieć kontrakt rosyjski, który kosztował nas ogromne pieniądze, w cenie gazu oczywiście. Gaz z tego kontraktu był bardzo drogi. Będziemy go kupować na rynku otwartym.

Czyli zabezpieczyliśmy się?

W dużej części się zabezpieczyliśmy.

Czy my w związku z tym możemy wykorzystać te sytuację, aby wzmocnić swoja pozycje strategiczna tu w regionie, wesprzeć Ukrainę?

Powinniśmy spróbować.

Mamy do tego potencjał, połączenia z Ukrainą?

Połączeń z Ukrainą nie ma wystarczających, ale nie jest to duży problem po polskiej stronie. To jest kwestia dogadania się z Ukrainą czy odpowiednią firmą ukraińską na zbudowanie zdolności przesyłowych po ukraińskiej stronie. Po polskiej stronie jesteśmy w stanie, w ciągu kilku miesięcy, ja liczę między pół roku a rokiem, doprowadzić do powiększenia zdolności przesyłowych na wschód.

Czy my w związku z tymi w całej gospodarce wysokimi cenami gazu musimy pogodzić się z wysokimi cenami żywności, z wysoką inflacją w kolejnym roku, z szokami spadającymi na gospodarkę i wysoką ceną energii elektrycznej również?

Niestety tak. Można różne prowadzić teoretyczne rozważania, ale nikt nie przetnie związku między cenami nośników energii a przede wszystkim inflacją, ale też cenami żywności, zwłaszcza jeżeli chodzi o gaz. Gaz jest głównym surowcem dla produkcji nawozów, bez których się rolnictwo nie obejdzie.

O ile inflacja może wzrosnąć, jak pan patrzy na gospodarkę? Usłyszałem dzisiaj hasło, że inflacja może być nawet dwucyfrowa, czyli powyżej 10 procent w przyszłym roku.

Nie czytałem jeszcze tej prognozy, ale to jest koszmarnie wysoko.

Czy UE sama sobie nałożyła na głowę ten sznur, swoją bardzo ambitną polityką klimatyczną, jednoczesnym wycofywaniem się z energetyki jądrowej i pozwoliła Władimirowi Putinowi zacisnąć ten sznur na naszej europejskiej szyi?

Pan mówi bardzo obrazowo. Z całą pewnością można obarczać polityków europejskich odpowiedzialnością za to, że mamy taką niekorzystną sytuację w cenach gazu. Pozycji na rynku nie buduje się w ciągu 3 dni czy tygodnia, czy między śniadaniem a kolacją. To jest kwestia wieloletniej strategii, odpowiedniej taktyki uprawianej na wszystkich poziomach - od polityki do spółek i na to zabrakło. W międzyczasie Europa zachłysnęła się źródłami odnawialnymi, które nie są pewne i nie wystarczą na to, żeby zaspokoić cały popyt. Można powiedzieć, że Europa sama zapomniała o dużym problemie. To nie jest zresztą pierwszy raz, mam taki przykład, nie wiem, czy to kogoś będzie interesować. Co dwa lata Komisja Europejska publikuje tzw. listę surowców krytycznych, cokolwiek to znaczy, domyślać się można i słusznie, że chodzi o surowce, bez których się gospodarka europejska nie obejdzie. W tym roku opublikowano po raz kolejny taką listę, z opóźnieniem zresztą i znalazł się na niej lit.