"Armia ukraińska, wbrew pozorom, wcale się nie zatrzymała na Dnieprze i w tej chwili prze naprzód dalej na wschód" – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Maksymilian Dura. "Ukraińców nie pokona się w takiej normalnej, bezpośredniej walce. Ja zawsze byłem trochę cyniczny, jeżeli chodzi o ataki na infrastrukturę cywilną. Zawsze uważałem, że dla Ukraińców jest lepiej, jeśli atakowane są miasta cywilne i oczywiście giną tam ludzie, co jest straszne, ale nieatakowane jest wojsko i to jest wielki błąd rosyjski" – dodał komandor porucznika rezerwy Marynarki Wojennej i ekspert portalu defence24.pl.

Maksymilian Dura, który był gościem Tomasza Terlikowskiego uważa, że jeśli Iran i Korea Północna dostarczą Rosji pociski to podobne ataki do dzisiejszego zmasowanego ostrzału ukraińskich miast mogą być kontynuowane.

Na razie oni (Rosjanie - przyp. red.) wypstrykali się z tej amunicji. W przypadku Iskanderów to mają około 20 procent tego, co mieli na samym początku. Kalibrów mają zupełnie mało - skomentował Dura. 

Rosjanie nie zdają sobie sprawy z tego, że świat zmienił podejście do nich i nie patrzy na nich ze strachem, ale z odrazą. I oni na to zasługują - powiedział ekspert portalu defence24.pl.

Atakując obiekty cywilne oni (Rosjanie - przyp. red.) dokonują ludobójstwa - to po pierwsze, a po drugie marnują amunicję. W cudzysłowie oczywiście, ale to jest świadoma głupota rosyjskich generałów i także rosyjskich polityków. Być może z tego też powodu prędzej przegrają tę wojnę na co oczywiście wszyscy liczą - dodał. 

Dura uważa, że obecnie Zachód nie ma innej możliwości, jak pomagać Ukrainie. 

Nie pomagając Ukrainie Zachód stanąłby przeciwko ideom, które mu przyświecają - demokracji, wspólnego działania i przeciwdziałaniu ludobójstwa, a przecież w tej chwili dochodzi do ludobójstwa na terenie Ukrainy - powiedział Dura. 

Rosyjskie ataki rakietowe na Ukrainę są bardzo niebezpieczne. Dlaczego? Dlatego, że te pociski często wymykają się Rosjanom spod kontroli. To są pociski stare, często używają w tych pociskach podzespołów, które mają po kilkadziesiąt lat. A jak wiadomo te podzespoły nie zawsze dobrze działają. W związku tym istnieje taka możliwość, że pocisk rakietowy spadnie trafiony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą na terytorium Polski. Taka możliwość istnieje i na to trzeba być gotowym. Nie wiem czy właśnie o to chodziło, ale takie prawdopodobieństwo też istnieje. Z drugiej strony trzeba pamiętać także o tym, że my mamy cały czas koło siebie Białoruś, która też w sumie robi różne rzeczy w stosunku do nas. Więc przyczyn takiego spotkania może być wiele - komentował informacje o zwołaniu przez premiera Mateusza Morawieckiego w trybie pilnym Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, komandor porucznik Maksymilian Dura.

Dura był pytany czy taka rakieta mogłaby spać przez przypadek czy może to być jakiś rodzaj testowania państw NATO przez Rosję? 

Na pewno nie mają żadnych skrupułów, żeby to zrobić. Natomiast my tego nigdy nie udowodnimy, że zrobiono zostało to specjalnie albo przypadkowo. Tego niestety udowodnić się nie da - mówił komandor porucznika rezerwy Marynarki Wojennej.

Prowadzący rozmowę Tomasz Terlikowski pytał również czy nie ma ryzyka, że na Ukrainie nie będzie miał kto walczyć. Czy Ukraińcy mają zapas żołnierzy? 

Ukraina ma duży zapas, o żołnierzy się nie martwy. Poza tym my musimy cały czas pamiętać, że Ukraina nie ma innego wyjścia, że tu my możemy dyskutować na temat tego czy Zachód przekaże amunicję czy nie, oni nie mają innego wyjścia. Oni muszą walczyć, bo wiedzą co będzie kiedy Rosjanie wkroczą na ich terytorium. Oni mają cały czas w oczach to, co się stało w miejscowościach, które wyzwolili. I być może z tego powodu mają żołnierzy, którzy są chętni do walki i którzy walczą - mówił ekspert ds. militarnych. I dodał, że "Ukraińcy prowadzą w taki sposób operację, żeby mieć jak najmniejsze straty". 

Stąd też ten nacisk i to uderzenie na Chersoń nie było takie mocne. Ponieważ oni wiedzieli, że i tak odcięli rosyjskie wojska. Te rosyjskie wojska i tak się będą musiały wycofać, a co więcej ponieważ przeprawy zostały odcięte będą się musieli wycofać bez ciężkiego sprzętu. I Rosjanie większość tego sprzętu pozostawiali na zachodnim brzegu Dniepru. A pamiętajmy, że w tamtym obszarze walczyły bardzo dobre jednostki. Jednostki powietrzno-desantowe, specjalnie walczyli tam Kadyrowcy i pomimo tego te jednostki musiały się wycofać - dodał ekspert.

A jak z rosyjską armią - czy ogłoszona w październiku częściowa mobilizacja będzie miała wpływ na losy tej wojny? 

Tak, ale negatywny. Ja zawsze twierdzę, że największym błędem rosyjskim było powołanie i zmobilizowanie tych żołnierzy, na siłę i zmuszenie ich do działania tutaj na terenie Ukrainy. To jest praktycznie mięso armatnie. To jest naprawdę słowo, które oddaje to, co się tam dzieje. Ci żołnierze wchodząc do jednostek wojskowych zaniżyli ich gotowość bojową. Nigdy Rosjanie już nie osiągną takiej gotowości jaką mieli 24 lutego, a więc kiedy rozpoczęli operację i kiedy ją przegrali. Więc pomyślmy, co się teraz dzieje w jednostkach, które są wzmacniane ludźmi, którzy po prostu nie chcą walczyć. I nie tylko, że nie chcą ale nie potrafią walczyć. Nie mają też sprzętu - mówił ekspert portalu Defence 24.

A jak przekonać światowych polityków, którzy coraz częściej powtarzają, że Ukraina powinna przystąpić do rozmów pokojowych z Rosją? 

Dlatego w tym tak ważna jest rola dziennikarzy i komentatorów, którzy cały czas tłumaczą politykom, że nie wolno znudzić się tą wojną, bo ta wojna nas dotyczy. Jeżeli Rosjanie odbudują swoją armię to uderzą nie tylko w Ukrainę, uderzą w kraje bałtyckie, w Mołdawię, być może Gruzję - mówił komandor porucznik Maksymilian Dura.