Łęczyca w Łódzkiem jest dziś „Twoim Miastem w Faktach RMF FM”! Nasz żółto-niebieski wóz satelitarny od rana już jest w tym niespełna 15-tysięcznym Królewskim Mieście. W czasie naszego pobytu staniemy na udeptanej ziemi łęczyckiego XIV-wiecznego zamku, aby podjąć rzuconą rękawicę na turnieju rycerskim. Będziemy też chodzić śladami najsłynniejszego, a wywodzącego się rodem z Łęczycy – diabła Boruty. Pokażemy, jak wiele wcieleń ma ten chochlik. A na koniec olśnimy Was blaskiem królewskich klejnotów.

Łęczyca - to niespełna 15-tysięczne miasto, ale za to jakie! Miasto królewskie, czyli takie, w którym król Kazimierz Wielki wybudował swój zamek, a król Władysław Jagiełło wypowiedział wojnę Krzyżakom. Dziś zamek królewski nadal przynosi sławę i chlubę łęczycanom, bo co roku w sierpniu najlepsi europejscy "rycerze" stają w szranki na dziedzińcu budowli. Międzynarodowy Turniej Rycerski przyciąga tłumy obserwatorów i około 70 uczestników. Turniej jest największą imprezą, jaka odbywa się w Łęczycy. W średniowiecznych zmaganiach biorą udział bractwa rycerskie, grupy rekonstrukcyjne i zespoły kaskaderskie z całej Europy. Szczególnym zainteresowaniem turystów i bractw rycerskich cieszy się turniej łuczniczy, który gromadzi mistrzów tej dyscypliny. Niezwykle widowiskowe są pokazy konne walk rycerskich. 

Zamek, jak przystało na taką szacowną budowlę, ma swoją legendę. Ta łęczycka łączy się z postacią diabła Boruty, który nie był diabłem od urodzenia, ale urodził się w stanie szlacheckim. Boruta miał pomóc królowi Kazimierzowi Wielkiemu, którego kareta ugrzęzła w mokradłach, otaczających Łęczycę. Wtedy król był częstym gościem w tym rejonie, bo budował zamek. Z opresji wyratował władcę niezwykle silny młodzieniec o imieniu Boruta, który w nagrodę dostał we władanie zamek łęczycki. Jeden z przekazów mówi, że książę mazowiecki miał powierzyć Borucie skarb, którego szlachcic nie zdołał odebrać i dlatego po dziś dzień siedzi w lochach zamku i pilnuje skrzyń ze złotem. W ten sposób człowiek stał się diabłem. Podobno też pod zamkiem były przepastne piwnice i tunele, które łączyły zamek z kolegiatą w Tumie.

Śladami najbardziej znanego polskiego czarta

Diabeł Boruta to bodajże najbardziej znany polski czart, a do tego niezwykle sprytny, bo na mokradłach pokazywał się łęczycanom pod wieloma różnymi postaciami. W zależności od sytuacji bywał "szlachcicem" w kontuszu czy jako "sowa" nadzorował podziemia zamku. Podobno widywano Borutę jako "bartnika", który podkradał miód pszczelarzom lub "młynarza", który kręcił żarnami opuszczonego młyna. Najczęściej jednak pojawiał się jako Boruta "błotny" na podmokłych łąkach. Bardzo charakterystyczny był Boruta "czarny", czyli miał czarną skórę, ogon i widły - w takiej postaci najczęściej był widywany w pobliżu romańskiej kolegiaty w Tumie. Te i wszystkie inne czarcie wcielenia można zobaczyć z łęczyckim zamku na wystawie pt.: "Diabeł Boruta we współczesnych rzeźbach i legendach". Kolekcja liczy około 400 diabelskich figur; z czego największa podobizna ma prawie 2 metry wysokości, a najmniejsza - kilka centymetrów. 

Kolegiata w Tumie - to budowla, która przetrwała atak diabelski, a potem różnie bywało, gdy na świątynię nacierali Tatarzy, Litwini, dwukrotnie Krzyżacy, Szwedzi, a na koniec chciał ją skasować Imperator Rosyjski Aleksander I Romanow. Ale po kolei: diabeł Boruta, według podań, był bardzo niezadowolony, że tuż pod nosem chcą mu wystawić kościół. 

Czart zatem starał się nie dopuścić do powstania świątyni i próbował przewrócić jego wieżę. Do dziś można zobaczyć, widoczne na krawędziach ścian wieży wgłębienia, które są śladami pazurów Boruty. Romańska budowla z granitu, piaskowca i kamienia polnego była nie tylko kościołem, ale też twierdzą i to było nieszczęściem kolegiaty. W 1241 oparła się najazdowi Tatarów, ale 52 lata później nie obroniła się przed Litwinami. 

Po kilkunastu latach Ziemię Łęczycką i świątynię najeżdżali oraz niszczyli Krzyżacy. Gdy kolegiatę odbudowano, to natarli na nią Szwedzi w czasie Potopu, a następnie w 1818 lub 1819 Imperator Imperium Rosyjskiego Aleksander I Romanow zarządził kasatę łęczyckiej kapituły, co oznaczało, że kolegiata straciła swoją rangę i była tylko kościołem parafialnym. Gigantyczna budowla robi wspaniałe wrażenie - człowiek czuje się przy niej maleńki w obliczu Wielkiego Boga. Piękne, rzeźbione portale i freski - tworzą niezwykły klimat, a była budowana na wzór Wawelu. Tumska kolegiata była protoplastką kolegiaty Oporskiej, którą Zbigniew Nienacki umieścił w książce pt.: "Pan Samochodzik i Święty Relikwiarz". 

Od wielbłąda do łęczyckich strojów

Po nitce do kłębka, czyli od wielbłąda do łęczyckich strojów. Nie, to nie pomyłka. Te kwestie są ze sobą silnie związane. Jednak zacznijmy od "pasiaków", które najbardziej znane są w okolicach Łowicza. Te łęczyckie wzory najczęściej miały czerwone lub zielone tło, a na nich widać było wąskie paseczki w różnych odcieniach: zielonego, czerwonego, czarne lub niebieskie. Najwięcej w tutejszych wełniakach było czerwieni. Kobiety zakładały suknię (wełniak) na lnianą koszulę, a na to - wełniany, zielony fartuch. 

Na ramionach nosiły czerwoną zapaskę naramienną. Dziewczęta okrywały głowę kolorową chustą "jedwabnicą"; mężatki - zwijały chustę w rulonik i tak wiązały, że ukrywała włosy; starsze kobiety dodatkowo przykrywały głowę wełnianą chustą "kamelową", którą spinały pod brodą zapinką. Robione je ręcznie z kamelowej (istniało przekonanie, że to wełna wielbłądzia, czyli z kamela - stąd nazwa), białej lub czarnej wełny. Elegancji stroju dodawały absolutnie konieczne korale i czarne trzewiki, wiązane czerwoną wstążką.

Unikalne kopie polskich insygniów koronacyjnych

A na koniec propozycja na dzisiejszą Noc Muzeów. Łęczyca będzie dziś błyszczeć światłem zaklętym w królewskich klejnotach. To za sprawą wystawy w łęczyckim zamku, na której będzie można zobaczyć unikalne kopie polskich insygniów koronacyjnych. Swój niewątpliwy blask roztaczać będą też oryginalne, drogie kamienie prezentowane przez Bohdana Kowalczyka i Janusza Andrzeja Bernera. Ta ekspozycja (zapewne szczególnie upodobana przez panie) będzie dostępna od 18.00 do 22.00 na sali wystaw stałych na I piętrze. Gdy dusza już dostanie swoją strawę, będzie czas, aby pomyśleć o ciele - na wzmocnienie będą działać korzystnie degustacje potraw staropolskich, które będą podawane na dziedzińcu zamkowy od godz. 19.30. Na żądnych wrażeń będą czekać przewodnicy, żeby oprowadzić po zamkowych wnętrzach, a w czasie takiego spaceru może się objawić rezydent łęczyckiej budowli - diabeł Boruta.