Vincenzo Nibali wygrał kolarski wyścig Vuelta a Espana. Włoch z grupy Liquigas-Doimo wyprzedził w klasyfikacji generalnej Hiszpana Ezequiela Mosquerę z grupy Xacobeo. Ostatni etap z metą w Madrycie wygrał Amerykanin Tyler Farrar z teamu Garmin-Transitions.

Nibali jest pierwszym Włoch od dwudziestu lat, który wygrał Vueltę. W 1990 roku dokonał tego Marco Giovanetti. Nibali powtórzył jego sukces, choć niewielu wierzyło w to, że jest w stanie wygrać ostatni wielki wyścig sezonu. Przed wyścigiem faworytem wydawał się Andy Schleck, którego wykluczono za picie alkoholu. Co ciekawe Nibali wygrał klasyfikację generalną, choć nie zwyciężył na żadnym etapie. Jechał jednak bardzo równo, a co najważniejsze, stała za nim niezwykle silna w tym sezonie grupa.

"Ten sezon bez wątpienia należał do nas" - mówi Sylwester Szmyd, jeden z trzech Polaków startujących w barwach Liquigasu (w Vuelcie nie startował). Oprócz niego w włoskim teamie jeżdżą Maciej Bodnar i Maciej Paterski. Pierwszy sukces przyszedł na Giro d'Italia. Dzięki ogromnej pomocy Szmyda i Bodnara wyścig wygrał Ivan Basso. Teraz triumfował Nibali, a swój udział w jego sukcesie ma Paterski. Sukces jest ogromny, bo oba wyścigi wygraliśmy w zupełnie innych składach, a to oznacza, że mamy szeroką i wyrównaną kadrę - cieszy się Szmyd.

On sam ten sezon ocenia bardzo dobrze. W dwóch wyścigach Pro Touru udało mu się zająć miejsce w czołowej dziesiące - w Critérium du Dauphiné Libéré był dziesiąty, a w Tour de Pologne szósty. Zarówno Szmyd jak i cała grupa są niezadowoleni z występu w Tour de France, gdzie Liquigas poległ na całej linii. Czy jest możliwe, by w przyszłym sezonie kolarze jednej grupy wygrali wszystkie trzy wielkie wyścigi? Wszystko jest możliwe, byłoby to bardzo trudne, ale nie wiemy jeszcze jak będzie wyglądał przyszły sezon - mówi Szmyd.

Na razie Włosi świętują sukces Nibalego. 25-letni kolarz od dziecka marzył o zwycięstwie w wielkim tourze. W niedzielę w Madrycie to marzenie stało się rzeczywistością. Dzień wcześniej Nibali udowodnił, że zasłużył na triumf. W sobotę na ostatnim górskim etapie szaleńczo atakował drugi w klasyfikacji Mosquera. Nibali miał nad nim przewagę 43 sekund, ale Hiszpan uciekał samotnie i zmniejszał stratę do Włocha. Ten nie dał za wygraną, dojechał do Mosquery i wpadł na metę tuż za nim. Już wtedy mógł być prawie pewny zwycięstwa. W niedzielę płaski etap z metą w Madrycie wygrał amerykański sprinter Tyler Farrar, który wyprzedził słynnego Marka Cavendisha.