Dziś początek rundy finałowej w piłkarskiej Ekstraklasie. Po raz pierwszy od kilku lat Lech Poznań nie goni swoich rywali, ale będzie starał się im uciec. Pierwsze poważne starcie lidera rozgrywek dziś o godz. 20:30 na Inea Stadionie. Lech podejmie u siebie Koronę Kielce. O nastrojach przed tym spotkaniem i powrocie na szczyt tabeli rozmawiamy z pomocnikiem Kolejorza Radosławem Majewskim.

Mateusz Chłystun, RMF: Lech ponownie na pozycji lidera - to zwiększa motywację w drużynie? Podnosi morale?

Radosław Majewski: Wobec ostatnich naszych rezultatów, wyników i tego, jakie mecze graliśmy, to to jest coś na co zasłużyliśmy, tym jak przez ostatnie miesiące pracujemy na to. W ten sposób patrzymy na tę sytuację. Nie analizujemy, które miejsce mamy, a które moglibyśmy mieć, ale na które zapracowaliśmy. Wywindowało nas na pierwsze miejsce, wcześniej mieliśmy dużą stratę. Wyszło tak fajnie, że jesteśmy aktualnie pierwsi, ale nie możemy zwracać na to uwagi. To może albo deprymować, albo motywować. Dla nas jest ważne, żeby motywowało i to o to chodzi.

Kalendarz Wam sprzyja, mecze z Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa zagracie u siebie.

Na przekroju całego sezonu, w ostatnim półroczu, chyba tylko jeden mecz wygraliśmy na wyjeździe, więc to mówi samo przez się. Mecze na wyjeździe jakoś nie były dla nas miłe, nie kończyły się tak jak byśmy tego chcieli, ale pokazaliśmy na Wiśle, że idziemy w takim kierunku, na jakim nam zależy. Wiadomo, że mecze u siebie, gdzie jest "full" stadion - bo na takie mecze na pewno przyjdą pełne trybuny - to nas dodatkowo motywuje, pomaga. W całym sezonie praktycznie nie przegraliśmy meczu u siebie, więc na pewno nam to w jakiś sposób pomoże. Mamy dobrą sytuację wyjściową, ale zapracowaliśmy na nią i będziemy się zatrzymywać. Mam nadzieję, że w najbliższym meczu idziemy tam, gdzie chcemy.

Trener Nenad Bielica zawsze powtarza, że najważniejszy mecz to najbliższy mecz. Pytanie więc o Koronę Kielce - jak nastroje w drużynie?

To jest pozycja startowa dla nas. Najważniejszy jest każdy kolejny mecz, bo może nas przybliżyć albo oddalić od wymarzonego celu. Każdy mecz, który graliśmy, już jest przeszłością. To nie jest dla nas najważniejsze, bo o tym można szybko zapomnieć. Kiedyś pamiętam w Anglii była taka passa chyba Arsenalu, że 10 czy 15 meczów nie przegrali, a potem jeden przegrali i stracili miejsce, spadli dwie pozycje niżej, potem jakiś remis i wszyscy zapominają o sukcesie. Mieliśmy jakiś taki blok fajnych pięciu spotkań, gdzie wygraliśmy, wywindowaliśmy się na pozycję lidera i tak zostawmy. Jutro się zaczyna następny rozdział, czyli te następne siedem kroków, które pokażą nam gdzie jesteśmy.

Kielczanie być może myślami są już przy półfinałach Pucharu Polski. To oznacza, że Wam będzie trochę łatwiej?

To jest już ich sprawa. Powiedziałem na ostatniej konferencji u nas w klubie, że jak już my będziemy gotowi to pokażemy to na boisku, że to od nas samych zależy, jak to będzie wyglądało, gdzie jesteśmy, i od nas samych na boisku zależy jak będziemy wyglądali niebawem. Pokazaliśmy to w meczu z Górnikiem, że chcieliśmy za wszelką cenę wygrać, udało się to nam. Jak będziemy w każdym meczu tacy, to osiągniemy to czego tak naprawdę chcemy.

Abstrahując od Lecha - ćwierćfinały Ligi Mistrzów oglądałeś? Były jakieś zaskoczenia?

Pewnie, że oglądałem. Nie da się nie oglądać lubiąc piłkę, będąc piłkarzem. Chciałem jechać nawet na mecz, ale nie udało się, trochę mi to kolidowało z treningami. Zaskoczenia były we wtorek, ale w środę już nie. Awansowały dwie drużyny, po których się tego spodziewałem.  

(ph)