Trwają rozmowy brytyjskich klubów ze związkiem zawodowym piłkarzy. Chodzi o ewentualne zawieszenie wypłacania pensji w obliczu kryzysu związanego z pandemią koronawirusa. W ogniu krytyki znaleźli się właściciel Tottenhamu Joe Lewis i jego prezes Daniel Levy, który zdecydował o obniżeniu o 20 procent pensji 550 pracowników klubu, którzy nie są piłkarzami.

Przeciętna pensja piłkarza Premier League to ok. 60 tys. funtów tygodniowo. Pielęgniarka zarabia średnio rocznie 25 tys. funtów. Nic dziwnego, że padają pytania czy kluby piłkarskie nie powinny bardziej wspierać walki z koronawirusem.

Zdaję sobie sprawę, że mamy do czynienia z kryzysem, ale wiele pomniejszych klubów po prostu zbankrutuje - mówi prezes czwartoligowego Scunthorpe United. Takiego problemu nie powinny mieć jednak wielkie angielskie kluby. Te jednak na razie nie podejmują tak znaczących decyzji jak kluby Serie A czy La Ligi.

Na szczególną krytykę w mediach zasłużyli właściciel większości akcji klubu Joe Lewis i dyrektor Tottenhamu Daniel Levy. Pierwszy z nich ma majątek o wartości czterech miliardów funtów, drugi tylko w ostatnim roku zarobił 7 milionów. Levy ogłosił ostatnio, że klub skorzysta z pomocy państwa i zdecydował o obniżeniu o 20 procent pensji 550 pracownikom Tottenhamu, którzy nie grają w piłkę nożną. 80 proc. ich wynagrodzenia - do kwoty 2,5 tys. funtów miesięcznie - zostanie sfinansowane z budżetu państwa. Na Wyspach ta wiadomość spotkała się z ogromnym oburzeniem szczególnie dlatego, że zbiegła się w czasie z opublikowaniem przez klub danych finansowych za ostatni rok.

Według nich David Levy zainkasował dodatkowe 3 miliony premii za nadzorowanie oddania do użytku nowego stadionu londyńskiego klubu. Oprócz tego otrzymał też pensję w wysokości 4 milionów funtów. Nie zmieniły się też płace piłkarzy, którzy w Tottenhamie zarabiają średnio 70 tys. funtów tygodniowo. Jak zauważają komentatorzy zachowanie władz klubu nie jest to niezgodne z prawem, ale etycznie wątpliwe.

Nie mogę w to uwierzyć. Z pewnością piłkarze powinni zgodzić się na obniżenie wynagrodzeń - powiedział "The Sun" były trener "Kogutów" Harry Redknapp. Myślałem, że rząd pomoże zwykłym ludziom, którzy borykają się z problemami i pomogą małym firmom, a mówimy o klubie, w którym gracze zarabiają 10-12 milionów funtów rocznie. Tottenham jest własnością Joe Lewisa, jednego z najbogatszych ludzi na świecie, a jego klub obniża płace wszystkich swoich pracowników, którzy nie są piłkarzami, o 20 procent. Nie mogę w to uwierzyć - dodał.

Deputowany Izby Gmin chce podatku dla klubów piłkarskich

Brytyjscy deputowani reagują na działania brytyjskich klubów. Przewodniczący komisji sportu Izby Gmin Julian Knight zaproponował obciążenie specjalnym podatkiem klubów angielskiej ekstraklasy piłkarskiej, które - jego zdaniem - nie wykazują należytego solidaryzmu społecznego w obliczu pandemii koronawirusa.

Knight w liście do ministra finansów Rishiego Sunaka wyraził zaniepokojenie działaniami klubów, które obniżają części pracowników wymiary etatu i jednocześnie wypłacają piłkarzom bardzo wysokie wynagrodzenia.

Ten system dwóch prędkości jest moralnie niedopuszczalny - zaznaczył Knight i zaproponował, aby kluby do najbliższego wtorku porozumiały się z zawodnikami w sprawie redukcji płac.

Jeśli tak się nie stanie, wnioskuję, aby Ministerstwo Finansów Wielkiej Brytanii rozważyło utworzenie podatku w celu odzyskania znacznej części pieniędzy wypłaconych przez kluby zawodnikom - napisał Knight.

Na skorzystanie z możliwości skorzystania z pomocy państwa - oprócz Tottenhamu - zdecydowały się takie kluby jak: Newcastle United i Norwich City.

Do tej pory żaden klub Premier League nie zredukował zarobków swoich piłkarzy. W Tottenhamie na obniżenie pensji o 20 procent dobrowolnie zgodził się prezes Daniel Levy, a także część kadry kierowniczej. Z trenerów klubowych zgodę wyrazili tylko Eddie Howe z Bournemouth oraz Graham Potter z Brighton.

Ekstraklasa angielska zawiesiła rozgrywki 13 marca z powodu pandemii koronawirusa. Według ostatnich danych na całym świecie jest zakażonych ponad 980 tys. osób, a zmarło ponad 50 tys.

W Wielkiej Brytanii liczba zakażonych przekroczyła 33 tys. Zanotowano ponad 2,9 tys. zgonów.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Prezes Polonii Bytom: Może drużyny trzeciej ligi będą musiał być zupełnie amatorskie